Jeśli kiedykolwiek oglądasz tylko jeden odcinek 12 Monkeys – jeśli szukasz jednego pierwszorzędnego przykładu tego, co ten skromnie budżetowy, kosmicznie ambitny, słodko ludzki serial Syfy – sprawdź „Die Glocke”, sezon 4, odcinek 6.
To odcinek, w którym gang przenosi się w czasie do II wojny światowej. Zakradają się na wytworną galę, gdzie jakiś cwany nazistowski grandziarz prezentuje masę artefaktów dla zgromadzenia dobrze sytuowanych faszystów. To heist w starym stylu, z każdym rodzajem podróży w czasie. Jennifer (Emily Hampshire) wykonuje sześć dekad temu porywającą interpretację utworu P!nk „U + Ur Hand”, hymnu wstydu dla zarośli, który zyskał poruszający rezonans historyczny, biorąc pod uwagę, że wśród publiczności znajduje się, hm, no cóż, Hitler.
Wyjaśnia to, dlaczego francuski ruch oporu pojawia się z planem wysadzenia rezydencji. Co jest problemem, bo nasi bohaterowie naprawdę muszą wykraść ściśle tajną rzecz. A także, Hitler nie został wysadzony w powietrze w rezydencji, „Więc aby ocalić historię, musimy ocalić Hitlera?” jest rodzajem pytania, które inny pokaz może rozważać.
Ale to właśnie w tym momencie Cassie (Amanda Schull) wchodzi do piwnicy pełnej nazistów ubranych w skąpy sprzęt do niewoli. Jest to oburzające rozproszenie zaraz po starym filmie exploitation, a to idzie Full Bloodcamp, kiedy Cassie kosi oszołomionych manekinów z karabinem maszynowym.
I naprawdę chcę, abyś obejrzał ten odcinek, ale mam zamiar po prostu iść naprzód i zepsuć duży finał-act turn. Dobrzy ludzie z powodzeniem chwytają rzecz fabularną; jest to dzwon w kształcie głowy małpy. Są jazdy od hotelu, z powrotem do przyszłości. A potem – spur of the moment, non sequitur, cherry on top, nothing to do with the mythology, just cuz – wysadzają Hitlera.
—————–
12 Małp było o końcu świata. Apokalipsa weszła do mainstreamu, więc nawet niefantastyczne seriale czują się ostatnio apokaliptycznie. Jednak nastrój tej serii, która zakończyła swój czterosezonowy bieg w piątek, nigdy nie był ponury, lub cyniczny, polarne przeciwieństwo stylu grim-for-the-sake-of-grim. 12 Małp poruszało się szybko. Miesiące mogły minąć w jednym odcinku, lub lata. Bohaterowie rozproszyli się po linii czasu, żyjąc całymi życiami w odległych przeszłościach, pojawiając się niespodziewanie w różnych przyszłościach. Egzystencjalne dylematy zostały przezwyciężone, pokonane. Prawa czasu były honorowane i łamane.
To była skromna przejażdżka z dreszczykiem, z budżetem, który pokazał, małą obsadą, widownią tylko trochę większą niż obsada. Strukturalnie, pewne elementy 12 Małp były staroświeckie, wręcz proceduralne. Ten eksplodujący Hitlerem odcinek zaczyna się od sceny znanej każdemu przypadkowemu widzowi NCIS: Główni bohaterowie zgromadzeni wokół dużego stołu, omawiający sprawę tygodnia, tworzący plan. Od pewnego momentu James Cole (Aaron Stanford) i jego kochanka Cassie nosili identyczne kostiumy protagonistów telewizyjnych, czarne henleye, ciemne dżinsy i dopasowane skórzane kurtki. Jak na serio:
Wiele wspaniałych (i strasznych) seriali gatunkowych w erze nowoczesnej dryfuje z ideą ciągłej zmiany: nowe scenerie, rozszerzające się światy, stale powiększająca się obsada postaci. Z konieczności, ale także z powodu celu, 12 Monkeys trzymało się wiernie pewnych aspektów samego siebie. Cole był podróżnikiem w czasie ze zrujnowanej przyszłości, próbującym powstrzymać koniec świata. Był mięśniem dla dr Katariny Jones (cudowna Barbara Sukowa), genialnego naukowca, który próbuje ratować świat, ale wymyśla coś, co może go tylko zniszczyć. W naszej nie do końca zrujnowanej teraźniejszości poznał Cassie, idealną partnerkę, oraz Jennifer, jowialną wariatkę zamkniętą w samej tkance czasoprzestrzeni. W mrocznej przyszłości spędzał czas z najlepszym kumplem Ramse’em (Kirk Acevedo) i moralnie dwuznacznym wrogiem Deaconem (Todd Stashwick).
Wszyscy oni walczyli z tajemniczą siłą, Armią 12 Małp. Charakter tej armii ewoluował, jak 12 Małp sam przeniósł się poza jego wpływów. (Przepraszam długoletnich widzów, jeśli dostanę jakieś szczegóły mitu źle; część zabawy dla mnie było coraz zawroty głowy ze szczegółami). Serial nosił tę samą nazwę co świetny film Terry’ego Gilliama z 1995 roku i oba czerpały bezpośrednią inspirację z La Jetée Chrisa Markera, jednego z czterech dzieł ludzkiej sztuki, które mam nadzieję odkryją kosmici po przybyciu na naszą zrujnowaną planetę tysiąc lat później. Seria została opracowana przez Terry’ego Matalasa i Travisa Ficketta, a Matalas był stałą siłą twórczą, prowadząc ostatnie kilka sezonów, pisząc-reżyserując dwuczęściowy finał.
Pod jego kierunkiem, to 12 Małp stało się uduchowioną operą cliffhanger. Bohaterowie dokonywali skomplikowanych skoków w czasie, wymagających stroju z epoki i strzelaniny – a potem robili to wszystko ponownie tydzień później. Czwarty sezon zabrał bohaterów w podróż do okupowanej przez nazistów Francji, na Dziki Zachód, do średniowiecza. „Właśnie zamordowałem siedem miliardów ludzi” – tak ktoś powiedział w finale. „Czas załamie się w ciągu kilku godzin” – powiedział ktoś inny. Kulminacyjny plan wymagał samobójczej ucieczki prosto do wszechświatowego chronopolis. Cole potrzebował pomocy, więc odprysnął do tyłu, wyrywając Ramse’a z przeszłości… na chwilę przed jego śmiercią.
Oczywiście Ramse zginął, bo Cole go zabił. Ale najwspanialszym pomysłem napędzającym 12 Małp było to, że główni bohaterowie byli miotani po wszystkich sferach śmiertelności i pozostawali nieuleczalnie wyluzowani, gotowi na wszystko. Ramse zgodził się więc pomóc Cole’owi. Wsiedli do zabytkowego samochodu. Ramse powiedział: „Muszę umrzeć przy dobrej piosence, bracie”, a Cole naciskał „do przodu” na starym mix CD swojego ojca, aż wylądowali na „(I’ve Had) The Time of My Life”. Tak więc 12 Monkey było pokazem, w którym badassy z mrocznej przyszłości jechały do ostatecznego starcia z podbijającą wszechświat cesarzową, podczas gdy piosenka przewodnia z Dirty Dancing odbijała się echem przez koniec czasu.
Spiralna narracja wywołała uczucie bezlitosnego zaskoczenia. Kiedy poznaliśmy Olivię (Alisen Down), wydawała się być głównym porucznikiem armii, przyjmującym rozkazy od tajemniczej, zamaskowanej postaci zwanej Świadkiem. Okazało się jednak, że Świadkiem… była sama Olivia, choć zorientowała się o tym dopiero po tym, jak wychowała syna Jamesa i Cassie do dorosłości. Wielokrotne jaźnie będą się piętrzyć, a serial miał sprytny sposób na podważenie nawet twoich najmądrzejszych oczekiwań. Deacon miał umrzeć dwa razy w ostatnim sezonie – raz odcięto mu głowę! – a mimo to powrócił w finale, sprowadzony z przeszłości, aby ocalić przyszłość.
Wykonany słabo, mógł szybko stać się powtarzalny, lub czuć się tanio. Ale kiedy finał przyniósł z powrotem kilka martwych znaków dla jednej ostatniej jazdy, to czuł się dobrze, nieuniknione. Deacon i Ramse ponownie dołączyli do załogi Jonesa na bitwę z siłami Tytana. To była misja samobójcza w każdym znaczeniu tego słowa. Gdyby im się udało, wymazaliby Jamesa Cole’a z historii. A wszyscy inni zginą, aby oni mogli żyć ponownie. Wszyscy zostaliby zrestartowani. 12 Monkeys zakończyło się wymazaniem 12 Monkeys.
Matalas miał trochę zabawy z inscenizacją, strzelaninami i walkami na duszenie, niebo w całej historii zmieniło odcień na czerwony Crisis on Infinite Earths. Olivia zginęła w groteskowy sposób, jej górna połowa została cofnięta o wieki, pozostawiając jej talię tryskającą krwią. Matalas i scenarzyści zawsze mieli sprytny sposób na uhonorowanie swojego złożonego kanonu, nawet jeśli radośnie go komplikowali. Więc Olivia wygrał serii długo „Która postać jest starożytny szkielet Plague?” sweepstakes.
Ale co z objawieniem, że Diakon z przeszłości był zaangażowany w tej ostatecznej przyszłości showdown? Oto postać, która istniała po obu stronach równania dobry-zły, która w różnych momentach próbowała zabić tych samych ludzi, którym pomagała? „To będzie piekielne przedstawienie”, powiedział Past Deacon.
Przez cały czas udawał, że to powinien być nieprzekonujący twist. Kupiłeś to od 12 Monkeys, gdzie każda postać miała trochę dodatkowej sprężyny w kroku. Deacon uwielbiał Simple Minds „Don’t You (Forget About Me)”, co czyniło go pierwszym surowym badassem apokalipsy, który docenił le cinema du John Hughes. Jennifer miała oczywiście trudniejsze zadanie: Współczesna wersja jej osoby odeszła po ostatecznej bitwie, przygotowując się na dekady życia jako tajemnicza jasnowidzka. Swoje pożegnanie potraktowała jako dzwonek na kurtynę. „Aktor nie żegna się ze swoją publicznością” – powiedziała – „Tylko 'dobranoc’, a potem budzi się i robi to wszystko od nowa”. Nowa teoria: 12 Małp było historią zespołu aktorskiego powstrzymującego zapomnienie po jednym występie na raz.
Cole i Cassie rozmyślali nad swoją historią miłosną, która wkrótce zostanie usunięta. „Ty i ja, nie mieliśmy zbyt wiele czasu,” powiedział Cole. „Ale przeżyliśmy razem całe życie”. Zawsze podobał mi się występ Aarona Stanforda. Miał w sobie skwarny profesjonalizm, jakby Cole naprawiał czas w taki sposób, w jaki hydraulik naprawia zlew. (To prawdopodobnie ostatni kosmiczny bohater, który kiedykolwiek będzie wyglądał choćby mgliście jak Kurt Cobain). Stanfordowi dorównywała Amanda Schull, która zawsze wyglądała trochę smutno, nawet gdy Cassie ewoluowała z Everyperson-Doctor w Supersoldier w 2. sezonie. Ona sprzedała smutek tego finału najbardziej, przypominając ci tylko, jak wiele główni bohaterowie stracą przez wygraną.
Still, to miało sens dla mnie, że 12 Małp uratowało swoje ostateczne pożegnanie dla innego sprzężenia. Wszyscy inni ich przyjaciele dawno umarli, Cole i Jones dzielili ostatnią chwilę. Jest w tej dwójce coś transcendentnego: on – rubaszny, tępy instrument próbujący zrobić to, co słuszne, ona – mędrca z planem, oboje usilnie starający się uczynić rzeczy lepszymi i zazwyczaj tylko pogarszający ich sytuację. Sukowa sprawiła, że szalona nauka wygląda Bogart cool, i miał najciekawszy arc na show: Od nikt się nie liczy, dopóki nam się udaje, do uda nam się tylko wtedy, gdy wszyscy będą się liczyć.
Doktor skończyła programować swoją maszynę, była bliska wygaśnięcia od dawki promieniowania. „Co powiesz na jeszcze jednego papierosa?” – zaproponował Cole. Wymienili kilka krótkich słów na pożegnanie. „Cieszę się, że jesteś tu ze mną, na końcu” – powiedział Cole. Jones milczała; umarła z uśmiechem na twarzy, siedząc przy tym samym stole, przy którym wszystkie jej plany w końcu się spełniły.
Zakończenie La Jetée jest przerażające, punkt kulminacyjny 12 małp Gilliama równie przygnębiający, ale w połowie pełen nadziei. Finał 12 Małp Savalasa miał ciężki ostatni akt – wiele rozstań, powrót do domu – ale był bardziej radosny, satysfakcjonujące telewizyjne zakończenie, słodko-gorzkie, ale zdecydowanie słodkie. Cassie cofnęła się do momentu, w którym ten serial się rozpoczął, pozostawiona ze wspomnieniami o życiu (życiach?), które nigdy się nie wydarzyło. Plaga nigdy nie zdziesiątkowała ludzkości. Deacon otworzył bar, martwe dzieci znów żyły, Jennifer wyhodowała pieprzonego jednorożca.
I Cole przeżył, ponieważ Jones pozwoliła sobie złamać jedną zasadę przyczynowości. Dołączył do Cassie w ich domu, akurat wtedy, gdy jesień zaczęła zmieniać kolor lasu na czerwony. To był jeden przeskok logiczny w finale, który poza tym trzymał się sztywnych reguł kanonu czasoprzestrzennego. Myślę, że serial na to zasłużył. Jakby zrobili Hitlera.
„A co z manipulowaniem czasem?” zapytał Cole.
„Och, czas wie” powiedziała Jennifer. „Ale wie też, że jest ci to winien.”
A kamera cofnęła się do miejsca, które, jak przypuszczam, scenariusz określał jako EXT. WHOLE MULTIVERSE-NIGHT. I wydawało nam się, że widzimy zamykającą się powiekę: Kosmos, odpoczywający w końcu w spokoju. Albo, być może, mrugając do nas.
Finał spłacił każdy pomysł, jaki serial kiedykolwiek miał na swój temat, rewelacje curlicue posypane obok brawurowego katharsis. To jeden z najbardziej satysfakcjonujących finałów, jakie kiedykolwiek widziałem, satysfakcjonujący i zaskakujący, mądry i z wielkim sercem. Jak w przypadku najlepszych finałów, częściowo chodziło o potrzebę ostateczności. „Możemy mieć wieczność,” powiedział Cole do Cassie, „Albo możemy mieć teraz, z zakończeniem, które czyni to prawdziwym.”
Będzie mi brakowało w tym serialu osobliwego dreszczyku emocji, wirującej wyobraźni jego narracyjnej fizyki podróży w czasie, tego, jak uhonorował perspektywy na los i wolną wolę, nigdy nie grzęznąc w jarmarcznym monologu. To był egzystencjalny pop, radośni bohaterowie mierzący się z pustką z czarnym humorem. Wszyscy umarli kilka razy, ale nigdy nie spotkaliście tak przyjaznych duchów. Cykl się skończył; nie mogę się doczekać, aż znów się zacznie.
Finale Grade: A
Final Season Grade: B+
Wszystkie tematy w telewizji
Zapisz się do EW TV
Dostawaj recapy plus zakulisowe informacje o swoich ulubionych programach i nie tylko!