- Bell na zawsze będzie nierozerwalnie związany z tym karabinem i nabojem z najbardziej zaskakującego powodu – używał go do polowania na słonie!
- (Bell) był pierwszym białym człowiekiem, który pozostawił ślad na tych rozległych, niezbadanych terenach…
- Niezależnie od tego, jaka nazwa widnieje na akcji lub naboju, Rigby jest wspaniałym karabinem…
Najsłynniejszy na świecie .275 Rigby
By John Mattera
„Kiedy robisz to, co kochasz, nigdy nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu.”
Konfucjusz, Artur Szathmary, a może Harvey Mackay – ktokolwiek to powiedział – powinien był mieć moją pracę: Filozofia może i ma swoje zalety, ale ja mogę podróżować po świecie w poszukiwaniu wspaniałych i historycznych karabinów, strzelać z nich i polować, i pisać o swoich przygodach. Jestem znany z tego, że podróżuję daleko i szeroko w poszukiwaniu przeszłości, i często mam szansę sprowadzić te historyczne legendy z powrotem do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło – do Afryki.
Moje poszukiwania są często długie i trudne, ale od czasu do czasu szczęście zwycięża.
Zanim więc zaczniesz współczuć mojej zmęczonej kilometrami duszy, dobre przygody zdecydowanie przewyższają te złe, a w trakcie tego procesu poznałem po drodze kilku dobrych przyjaciół – przyjaciół, którzy dzielą pasję myśliwego!
Nie jest moim zamiarem rzucanie oskarżeń na kolekcjonerów broni, ale mężczyźni, którzy chowają swoje skarby w szklanych gablotach lub dotykają ich tylko w białych rękawiczkach, nie są ludźmi, których towarzystwa szukam.
Najlepiej czuję się w towarzystwie myśliwych – ludzi, którzy przemierzają pola na całym świecie i polują na zwierzynę tak, jak robili to nasi przodkowie.
Mój przyjaciel Mike Evans jest myśliwym pierwszego sortu, a tak się składa, że posiada kilka strzelb myśliwskich, które mogą sprawić, że bratnie dusze słabną w kolanach!
Przemierzyłem sporą część Stanów Zjednoczonych, aby zobaczyć jedną z nich, prawdopodobnie najsłynniejszą .275 Rigby w historii. Jego rodowód jest absolutnie królewski wśród afrykańskich myśliwych, obejmujący ponad wiek ciężkich przygód w buszu.
Produkowany przez John Rigby & Sons Company, Rigby .275 jest karabinem typu takedown: wystarczy podnieść przedni zwalniacz w stylu strzelby, a mały karabin rozpada się na dwie części, co ułatwia podróżowanie.
Zbudowany na bazie K98 Mauser, nabój .275 Rigby był brytyjskim odpowiednikiem niemieckiego 7×57.
Powszechną praktyką ówczesnych brytyjskich producentów broni była zmiana nazw nabojów. Można założyć, że właściwi angielscy sportowcy niechętnie używali niemieckich karabinów lub niemieckiej amunicji, przy napięciu politycznym, jakie panowało. Tak więc, zamiast wymyślać koło na nowo, po prostu zmieniali nazwę. W ten sposób Mauser stał się Rigby, a 7×57 został zamieniony z metrycznego na imperialny poprzez zmianę nazwy lub numeru!
Miarą 7×57 było .284″ – więc Rigby po prostu zaokrąglił ją do .275 Rigby.
Zawsze intrygowała mnie brytyjska nomenklatura nabojów, jako że w większości przypadków nie ma ona nic wspólnego z rzeczywistą wielkością pocisku. (.284 jest nazywany .275, a .423 jest nazywany .404 i tak dalej.) Rozumiejąc to czy nie, dali nam oni kilka świetnych narzędzi myśliwskich.
Dzisiejszy 7×57 lub .275 pchał 173-ziarnisty pocisk z prędkością około 2300 fps, co dawało mnóstwo energii do ekspansji na miękkim lub penetracji na twardym.
Niezależnie od tego, jaka nazwa widnieje na broni lub naboju, Rigby jest wspaniałym karabinem,
zbudowanym z ładnego kawałka drewna, mało wyszukanego jak na angielskie standardy, ale z godnego szacunku kawałka angielskiego orzecha włoskiego – o prostym usłojeniu, mocnego i nie trudnego do oglądania. Ze względu na konfigurację odrzutu, został on zbudowany w wersji half-forestock. Rigby ma 23-calową lufę, przednią łopatkę i ekspresowe tylne przyrządy celownicze.
Zgrabna mała przegródka ukryta w osłonie chwytu mieści zapasowy przedni przyrząd celowniczy.
Na płycie podłogowej wygrawerowano WDMB, inicjały pierwszego właściciela Rigby’ego, Waltera Daryla Maitlanda Bella.
Bell był wielkim zwolennikiem przedniego celownika koralikowego, pisząc, że powinien on być dobrze przytrzymywany w wycięciu „V” tylnego celownika, aby uzyskać właściwą elewację.
Bell na zawsze pozostanie nierozerwalnie związany z tym karabinem i nabojem z najbardziej zaskakującego powodu – używał go do polowania na słonie! Praktyka ta była tak skuteczna, że jego wyczyny stały się legendą.
W tylnej części obsady znajduje się prostokątna szczelina; opinie na temat jej przeznaczenia są różne. Jedną ze szkół myślenia jest sposób, w jaki Pyjalé, wieloletni karamojski tropiciel Bella, podawał mu karabin, gdy ten znajdował się na drzewie, umieszczając koniec swojej 10′ włóczni w szczelinie i podnosząc karabin do góry. Inna teoria, choć wątpliwa, głosiła, że nacięcie zostało wykonane w celu przenoszenia karabinu podczas dyndania z włóczni. Mogło też służyć jako zwykłe mocowanie do procy, gdzie skóra była zapętlana i nasuwana na lufę, pomagając w przenoszeniu karabinu, gdy Bell przemierzał tysiące mil – mówił bowiem, że zawsze nosił swój własny karabin. Prawdopodobnie było to rozważne posunięcie, biorąc pod uwagę, że był on pierwszym białym człowiekiem, który zostawił ślad na tych rozległych, niezbadanych terenach, gdzie mordowanie obcych było rytuałem przejścia, a jego codzienną pracą było strzelanie do słoni.
Dni polowania na słonie z małokalibrową strzelbą są już na zawsze daleko za nami, a na dobrą sprawę, poza tym, że jest to nielegalne, żaden etyczny myśliwy nie zrobiłby tego, pomimo niezwykłego sukcesu Bella.
Choć dla Bella, 173-gramowe pociski stałe w pełnym płaszczu metalowym były przepustką do strzałów w mózg słonia, oświadczył on kiedyś, że pocisk z miękkim punktem nigdy nie zabrudził otworu jego strzelby!
Ciekawe jest porównanie osiągów .275 z tym, co jest powszechnie uważane za ogólną akceptację pocisków do polowań na słonie dzisiaj. Bell uważał, że jeśli pocisk zostanie trafiony we właściwe miejsce, liczy się tylko penetracja, a nie rozmiar pocisku, ponieważ różnica między pociskami o średnicy .275 i .400 była w najlepszym wypadku minimalna, w porównaniu z rozmiarem słonia byka.
Jednakże, gdy ten ważny region został ominięty, nie miało znaczenia, jaki rozmiar pocisku został użyty, ponieważ słoń uciekał.
Wydaje się, że pan Bell odkrył sekret wszechświata #6. Shot placement!
Bell był skrupulatnym posiadaczem zapisów. Kiedy czytasz jego prace, zaczynasz rozumieć jego analityczny umysł. Jego użycie .275 i innych małokalibrowych karabinów na niebezpiecznej zwierzynie nie było przypadkowe. Robił to z zimną kalkulacją.
Aby ocenić wydatki na amunicję i własne strzelanie, obliczył średnią 1,5 strzału na słonia z .275.
Wierzę, że było kilka czynników, które przyczyniły się do wielkiego sukcesu Bella.
Po pierwsze, słonie nigdy nie zapominają.
W czasach Bella nie miały wiele do zapamiętania! Polował w Karamojanie, miejscu, w którym niewielu białych ludzi było wcześniej. Miejscowi tubylcy z Karamojan łapali samotne byki w sidła wykonane ze skóry kudu i solidnej kłody. Uwięziony słoń ciągnął kłodę aż do wyczerpania, a tubylcy zadawali mu śmierć włócznią. Kilku handlarzy Suahili, którzy przed Bellem zapuścili się do tej odległej krainy, używało gorszej broni, nie rozumiejąc jej braków ani anatomii słonia – ich przedsięwzięcia zakończyły się więc ograniczonym sukcesem.
Następny punkt był właśnie taki: Bell był studentem anatomii, wykonując szczegółowe sekcje zwłok na swoich pierwszych kilkunastu nagrodach, ucząc się coraz więcej o umiejscowieniu ważnych organów. Rozumiejąc różnicę w położeniu mózgu i serca, w miarę jak zmieniała się postawa lub kąt nachylenia głowy słonia,
Bell rozumiał również potrzebę posiadania dobrze działających, solidnych pocisków, bez względu na to, jaki kaliber wybrał.
Następnie, być może najważniejszy element sukcesu „Karamojo” Bella: Był strzelcem i nie miał problemu z umieszczeniem swoich strzałów tam, gdzie trzeba.
Z jego pism, rozumiemy, że Bell wdrożył pomoce szkoleniowe, takie jak praktyka suchego ognia i wizualizacja, bardzo podobnie jak my dzisiaj.
Później w życiu, żyjąc jako emerytowany dżentelmen z powrotem w jego rodzinnej Szkocji, Bell można było znaleźć wingshooting kormorany z .318 karabin z dość sukces.
(Nie próbuj tego w domu!)
Rigby uważa się, że wziął gdzieś w okolicy 800 z Bell w sumie 1011 słoni podjęte. W przeciwieństwie do wielu innych wielkich afrykańskich myśliwych przed lub po nim, życie Bella nie kończy się na żadnych smutnych opowieści o nieszczęściu. Wzrósł niezwykle bogaty poprzez jego słoni polowania przedsięwzięć, na emeryturę do Szkocji, żonaty, i kupił majątek, spędzając resztę swoich dni jako dżentelmen wypoczynku, polowania i pisania, dając nam dwie wspaniałe książki dla potomności: Wanderings of an Elephant Hunter i Bell of Africa.
Następny do posiadania małego karabinu był Robert Ruark, jeden z najbardziej znanych, syndykat felietonistów swoich czasów, cyniczny pisarz z niekończącym się zamiłowaniem do szkockiej single malt, które okazałyby się jego zgubą w młodym wieku. Ruark odkrył Afrykę po czterdziestce i szybko zakochał się w tym kontynencie. To była książka Ruark, Horn of the Hunter, który po raz pierwszy podsycił moje młode pragnienie Afryki.
Szybki postój w Westley Richards w Londynie, aby zamówić karabin w drodze do Afryki, okazało się w samą porę. Tylko dzień wcześniej, wdowa Bell wysłał dwa karabiny z majątku jej zmarłego męża do sprzedaży. Ruark kupił oba na miejscu.
Kiedy wyszedł z samolotu do starego budynku lotniska w Nairobi, spotkał go jego zawodowy myśliwy, Harry Selby, człowiek, którego przeznaczeniem było stać się następnym pokoleniem arystokracji myśliwskiej.
Harry wspomina:
Spojrzałem w dół na mały karabin w moich rękach – widział mnóstwo uczciwego użytkowania, ale wyglądał na zadbany i w bardzo dobrej formie.
„Odwróć go”, powiedział Bob, uśmiechając się.
Gdy to zrobiłem, zauważyłem podłużną srebrną tabliczkę wpuszczoną w lufę w miejscu, gdzie normalnie znajdowałaby się tabliczka z monogramem. Widniał na niej napis: Mark Robert Selby From Uncle Bob Ruark.
Jak przyjrzałem się dokładniej małemu karabinowi, zauważyłem jakiś grawerunek na pokrywie pudełka magazynka. Napis brzmiał: W D M B. „Czy może to oznaczać 'Walter Dalrymple Maitland Bell?”.
„Z pewnością nie”, pomyślałem…
Robert Ruark polował z tym karabinem podczas pierwszej wyprawy, zabierając imponującego sobola, który przebiegł około czterdziestu jardów i upadł, małe .275 było pierwszym zabitym w Afryce od wielu lat. Do końca safari Rigby zdobył nie tylko sobola w rękach Riarka, ale także antylopę roan, dwie zebry i szeroki asortyment zwierzyny płowej. Ruark ponownie polował z małym Rigby na późniejszym safari w Karamoja w Ugandzie, przywożąc karabin do domu, na stare tereny łowieckie Bella.
Później, kiedy został oddany młodemu Selby’emu, pod opieką jego ojca, mały Rigby ponownie zobaczył wiele z Afryki. Harry Selby miał lunetę Lyman Alaskan 2,5X zamontowaną przez Roberta Triebela, szanowanego rusznikarza z Nairobi. Triebel zbudował montaż na tyle wysoko, że nie trzeba było modyfikować uchwytu rygla Mausera, z wbudowanym przezroczystym otworem, aby można było nadal korzystać z przyrządów celowniczych.
Harry często polował z Rigby, zabierając go na niezliczone safari w trakcie swojej kariery. Następnie stał się on towarzyszem jego syna Marka i jego córki Gail, którzy również polowali z nim od czasu do czasu. Zdobyła nawet słonia byka z małą .275, podczas gdy starszy Selby ją wspierał.
Od Selbysów, karabin trafił do Holland & Holland na sprzedaż, gdzie wszelkie ślady zaginęły na wiele lat, aż wpadł pod opiekę Mike’a Evansa, sportowca o wyjątkowym charakterze i zasługach, godnego nadzorcy historycznego dziedzictwa małego Rigby’ego.
Cóż za niesamowity rodowód ma ten mały karabin!
Być w posiadaniu i polować z nim mogli jedni z największych myśliwych, jacy przemierzyli Czarny Kontynent.
Dla mnie, punktem kulminacyjnym całego tego projektu było, gdy łaskawie dano mi możliwość wysłania kilku naboi na odległość z tego legendarnego karabinu z myśliwskiej legendy (przepraszam, panie Bell, to były miękkie naboje!). Wsuwając kilka naboi do magazynka, mały Rigby zaczął dzwonić talerzami na dystansie stu jardów z wielką konsekwencją (OK, spudłowałem pierwszy strzał).
Dziedzictwo małego Rigby .275 trwa nadal, ponieważ Mike Evans nie jest kolekcjonerem broni – jest historykiem i myśliwym, który docenia zarówno wspaniałe karabiny, jak i legendę, która pojawiła się przed nami. Z tą kombinacją trudno dyskutować, a jeszcze trudniej ją oswoić. Polowanie z jego słynnym Rigby w zakątkach Ciemnego Kontynentu jest dla Mike’a obowiązkiem. Do tej pory zabrał strzelbę do Botswany, Delty Okavango i Kalahari, a przyszłe przygody planuje z synami i córką, którzy są myśliwymi godnymi tego miana.
Co za przygoda! Tak, kocham swoją pracę!
.