A Day To Remember są znani z łączenia pop-punkowych hooków i metal-core’owych breakdownów.
A Day To Remember są znani z łączenia pop-punkowych hooków i metal-core’owych breakdownów – kombinacji, którą nawet główny wokalista Jeremy McKinnon uważa za „nie mającą żadnego sensu”. Jednakże, nie zważając na presję tworzenia muzyki, która „ma sens” w ramach danego gatunku, zespół zyskał sobie legion fanów.
Skromna postawa połączona z niesłabnącą motywacją sprawiła, że A Day To Remember zaskoczyli samych siebie swoim sukcesem. „Nigdy nie mieliśmy być w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz – to dziwne” – zastanawia się McKinnon. „Byliśmy po prostu bandą dzieciaków z gównianego małego miasteczka – Ocala na Florydzie. Nasz zespół powinien być w stanie grać przed 500 osobami w nocy, ale z jakiegoś powodu sprzedajemy teraz 5,000 wypełnionych po brzegi sal w Stanach Zjednoczonych; to jest absolutnie kurwa niedorzeczne! Nigdy nawet tego nie chcieliśmy, kiedy przyszło do tego zespołu – po prostu tworzyliśmy muzykę, którą chcieliśmy grać i którą chcieliśmy usłyszeć.”
McKinnon przypisuje ten niespodziewany i pozytywny odbiór faktowi, że materiał zespołu jest tak relatywny dla fanów. „Czytając teksty i słuchając piosenek można pomyśleć 'hej, to jest to, przez co ja teraz przechodzę’ – i myślę, że to coś znaczy dla dzieciaków. Mogą posłuchać płyty, która sprawi, że poczują się lepiej, gdy będą chodzić do szkoły lub będą mieli problem z przyjacielem, a co jest ważniejsze od tego? Jeśli możesz pisać piosenki, które mogą naprawdę uderzyć w ludzi i rzeczywiście pomóc im przejść przez coś w ich życiu, myślę, że to jest zajebiste.”
A Day To Remember mają wydać swój czwarty studyjny album What Separates Me From You 16 listopada. Zapytany o nadchodzące wydawnictwo, McKinnon zdradza, że możemy spodziewać się większego wpływu agresywnej muzyki hardcore, a wcześniejsze metal-core’owe połamańce zespołu są często zastępowane „wkurzonymi, wrednie brzmiącymi riffami”. „Nie robiliśmy niczego świadomie innego, byliśmy po prostu rodzajem podążania z prądem, a to co wyszło to znacznie mroczniejszy album – nawet bardziej popowa strona płyty jest nieco poważniejsza i nieco mroczniejsza.”
To lekkie odchylenie od ich poprzedniego brzmienia wydaje się ewoluować całkiem naturalnie dla zespołu, a jako główny autor piosenek McKinnon przyznaje, że piosenki po prostu wydają się „uderzać go znikąd.”
„To nawet nie jest tak, że piszę piosenkę, to bardziej jakbym przypominał sobie, jak grać piosenkę,” zauważa McKinnon. „Będę wiedział, co chcę powiedzieć i co muszę pod tym zagrać w przeważającej części. Zazwyczaj od razu mam większą część haka.”
Proces pisania i nagrywania nowego albumu nie odbiegał zbytnio od tego, który miał miejsce w przypadku Homesick z 2009 roku – pomimo odejścia gitarzysty Toma Denny’ego (zastąpionego przez Kevina Staffa) w międzyczasie. Na „Homesick” to ja i Tom pisaliśmy, a potem przynosiliśmy piosenki do zespołu, żeby mogli wprowadzić zmiany. Ta płyta była bardzo podobna, ponieważ Kevin i ja pisaliśmy piosenki i przynosiliśmy je do zespołu.” Tom Denny nadal miał jednak swój wkład w nową płytę, a zespół współpracował z producentami Chadem Gilbertem i Andrew Wade’em, którzy również pomagali przy tworzeniu Homesick. „Z tymi gośćmi mamy ten sam vibe i ten sam feel, który ADTR zawsze miało, a to jest ważne.
„Nie chcieliśmy całkowicie zmieniać sposobu, w jaki brzmimy, a gdybyś pozbył się któregokolwiek z tych gości, nie jesteśmy już ADTR. To tak jakbyśmy dodali do zespołu kolejnego niesamowitego członka i jestem naprawdę zadowolony z tego co mamy dzięki temu. Takie rzeczy nie zdarzają się zbyt często… mamy szczęście, że przyjaźń jest ponad wszystko.”
Homesick był w dużej mierze poświęcony stylowi życia w trasie i nowe wydawnictwo ma być w podobnej tematyce. What Separates Me From You zajmuje się przepaścią, jaka istnieje między 'normalną’ egzystencją a życiem w ciągłej trasie. „Tytuł płyty łączy wszystkie tematy”, ujawnia McKinnon, „chodzi o oddzielenie się od naszych rówieśników i obciążenie, jakie ten styl życia wywarł na nasze życie domowe.
„Byliśmy tak często poza domem, więc o tym była ostatnia płyta, ale ta jest bardziej o upadku bycia pracoholikiem”, rozwija. „Kocham to i jest to dokładnie to, co chciałem robić, ale jednocześnie, bez względu na to, jak bardzo to kocham, jest to praca. W trakcie nagrywania ostatniej płyty odeszło kilku moich bliskich i to naprawdę cię dotyka. Kiedy jestem w domu, czuję się jak kupa gówna i nie mogę się doczekać trasy, ale potem jadę w trasę na miesiąc i naprawdę chcę wrócić do domu, zobaczyć się z rodziną. Po tygodniu znowu czuję, że muszę się stamtąd wyrwać. Zrobiłem ten niekończący się krąg, w którym nigdy nie jestem szczęśliwy, nigdy”, podkreśla McKinnon, po czym, zdając się dostrzegać nutę melodramatu, dodaje ze śmiechem: „To nie do końca prawda, jestem szczęśliwy bardzo często.”
Przez wszystkie ich wydawnictwa, pasja ADTR do zrobienia czegoś z siebie poprzez ich muzykę jest dominującym tematem. Na pytanie skąd bierze się ta motywacja, McKinnon odpowiada, że jest tak mocno napędzany, ponieważ ludzie nie traktują muzyki poważnie. „Ludzie ciągle mówią nam, że nie możemy czegoś zrobić, a ja tak ciężko pracuję nad tym, co robię, że odmawiam im wiary.”
A Day To Remember są żywym dowodem na to, że podążanie za głosem serca (wybaczcie banał) prowadzi do sukcesu. „Sposób, w jaki patrzę na rzeczy, można zrobić dosłownie wszystko, co chcesz zrobić, tak długo, jak rzeczywiście zależy ci na tym, co robisz. Nie mówię, że każdy dzieciak może po prostu iść tam i robić to, co chce; musisz naprawdę dbać o to, co robisz. To nie jest po prostu „Oh, chcę być w zespole, więc po prostu będę w zespole. To jest to, co powinienem robić” – podkreśla wokalista. „Piszę muzykę, bo dzięki temu czuję się lepiej w życiu. Te piosenki wiele dla mnie znaczą i wiele w nie wkładam, więc nie chce mi się wierzyć, że można tak ciężko nad czymś pracować i nie mieć z tego nic.” McKinnon nie musi się martwić, bo jeśli reakcja tłumu, kiedy ADTR ostatni raz pojawił się w Australii na Soundwave 2010 była czymkolwiek do naśladowania, to wysiłki zespołu są bardzo doceniane przez ich fanów. „To nas zaskakuje za każdym razem” – mówi wokalista, odnosząc się do reakcji zagranicznych tłumów. „Każdego dnia próbuję się w tym odnaleźć. Wychodzę na scenę każdego wieczoru i myślę – to jest ten koncert, w którym wszystko zaczyna iść na południe,” śmieje się. „To się kiedyś skończy. Nigdy nie będę tym gościem, który jest tak pochłonięty chwilą, że wierzę, że nasz zespół będzie największym zespołem w historii, na zawsze. To nie jest sposób, w jaki to się dzieje, więc po prostu będę się tym cieszył, póki mogę i spróbuję utrzymać się na ziemi… Mamy szczęście, że mamy fanów, którzy nas rozumieją.”
A Day To Remember są podekscytowani powrotem do Australii na festiwal No Sleep Til, który odbędzie się jeszcze w tym roku. „Kocham festiwale, a szczególnie kocham Australię” – zachwyca się McKinnon. „To niesamowite, bo nie chodzi na nich tylko o ciebie, ale o wszystkich, więc są trochę mniej skoncentrowane. Grasz, idziesz podpisać kontrakt, ale potem masz resztę dnia na włóczenie się i oglądanie każdego zespołu, który chcesz.”
No Sleep Til Melbourne ma fantastyczny skład zarówno punkowych, jak i metalowych zespołów. „Bardzo chcę zobaczyć NOFX, bo to mój ulubiony zespół” – przyznaje McKinnon. „Nigdy nie widziałem Descendents, więc będzie fajnie, no i oczywiście są nasi przyjaciele Parkway Drive, August Burns Red i Confession. To będzie dobry czas.”
A DAY TO REMEMBER wystąpi na No Sleep Til Melbourne w The Showgrounds w piątek 17 grudnia. Bilety są już w sprzedaży na stronie nosleeptil.com.au. Ich nowy album What Seperates You From Me będzie dostępny we wtorek 16 listopada.
.