Po tygodniu spędzonym na omawianiu wyzwań, jakie Iliada stawia współczesnym czytelnikom, spróbuję czegoś bardziej pozytywnego. Mówię „spróbuję”, ponieważ jeśli jest jedna rzecz, której nauczyła mnie lektura starożytnej literatury greckiej, to jest nią uważanie na pychę. Gdybym miał spróbować wymienić wszystkie rzeczy, które uważam za istotne w tej książce, mogłoby to równie dobrze zaowocować listą długą jak katalog statków. Zamiast tego chciałbym się skupić tylko na jednym aspekcie poematu: człowieku, który dostaje jego pierwszą linijkę i którego gniew wprawia wszystko w ruch, Achillesie.
Achilles nie pasuje do współczesnej wrażliwości. Jest mordercą, prawdopodobnie gwałcicielem, z pewnością grabieżcą. Jest nadąsany, nerwowy i o rany, ależ on jest temperamentny. Potrafi być bezlitosny – aktywnie rozkoszując się żelazem w swoim sercu – i potrafi być morderczo okrutny. A jednak jest w nim coś fundamentalnego, z czym wszyscy możemy się utożsamić, nawet jeśli jest to coś szczególnie trudnego do zracjonalizowania i wytłumaczenia. Jest szybszy, bystrzejszy, większy, jaśniejszy i ważniejszy od innych mężczyzn. Jest piękniejszy. Jeździ na głębszych prądach emocjonalnych (kiedy Achilles jest zdenerwowany, jest poważnie zdenerwowany). Jest na wpół boski i w pełni cenny. Inni mężczyźni nie mogą nawet aspirować do bycia takimi jak on. W jego najwspanialszej postaci mężczyźni nie mogą nawet znieść jego spojrzenia. On jest po prostu powyżej i poza.
Achilles w skrócie, jest bohaterem i kurki do potrzeby, że większość z nas ma do uwielbienia i podziwu. Niedawno słuchałem bardzo dobrego wykładu Stanforda na temat Iliady, prowadzonego przez Marsha McCalla, w którym genialny profesor sugeruje, że baseball i futbol amerykański odgrywają podobną rolę we współczesnym społeczeństwie. Istnieje również fantastyczne wideo dzieci spotykających się ze swoimi futbolowymi idolami, obejrzane ponad 69 milionów razy w mediach społecznościowych, które daje wyobrażenie o tym, jak pierwotna i obezwładniająca może być taka cześć.
Mówiąc osobiście, nie czuję się zbytnio poza zwykłym podziwem dla graczy sportowych. Lubię też myśleć o sobie, że jestem racjonalny i chętnie osądzam na podstawie rzeczywistych zasług, a nie mitologii. Ale jestem daleki od odporności na urok bohatera, i wyobrażam sobie, że niewielu ludzi jest na to odpornych. Jednym z wielu lamentów, do których mogę się odnieść, na przykład po niedawnej stracie Davida Bowiego, było proste wyrażenie niedowierzania, że śmierć mogła dopaść nawet jego, że ktoś, kto wydawał się o wiele większy niż życie, musiał odejść.
Ta ludzka potrzeba czczenia była czymś, co Homer zrozumiał i wykorzystał do chwalebnego efektu w Iliadzie. W sposób najbardziej oczywisty i błyskotliwy czyni to, trzymając Achillesa poza sceną. W pierwszej linijce Iliady Homer może poprosić muzy, by śpiewały o gniewie Achillesa – ale sam człowiek pojawia się w poemacie zaskakująco rzadko. Homer starannie oddaje mu głównie wielkie momenty – początek, punkt kulminacyjny i kilka kluczowych punktów zwrotnych. Są księgi i księgi, w których ledwie się o nim wspomina. Ale, oczywiście, przez cały czas, gdy jest poza sceną, jego obecność tylko wzrasta. Każdy kolejny wyczyn zbrojny, każde brutalne zabójstwo, każdy rzut włócznią przywołuje porównanie do nieobecnego bohatera – i nieuchronnie okazuje się, że jest ono chybione. Wiemy, że Hektor, nawet w swej najstraszniejszej i najbardziej błyszczącej postaci, nie miałby szans w starciu z Achillesem. Wiemy, że dokonania Ajaxa, choć wielki, są przyćmione przez półboga. Wiemy, co najsmutniejsze, że Patroklos jest tylko cieniem swojego wielkiego przyjaciela, zbroja, którą od niego pożyczył, jest tylko pustą skorupą, i że tam, gdzie Achilles zmiótłby wszystko przed sobą, on jest skazany na upadek. Całe zabijanie, cała walka, cały ból – wszystko jest daremne, ponieważ wiemy, że gdyby Achilles był na miejscu, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Ta sztuczka działa szczególnie dobrze, ponieważ kiedy Achilles wraca na pole bitwy, robi to w (dosłownie) boskim stylu. Najpierw w blasku chwały i przy akompaniamencie przerażającego krzyku bogini Tetydy. Następnie, owinięty w zdumiewającą zbroję, którą dał mu Hefajstos, płonie z wściekłości i bez trudu rozprawia się z każdym, kto przed nim stanie.
Ale to nie tylko nadprzyrodzona moc Achillesa czyni go tak fascynującym bohaterem. To także jego omylność. Trzy tysiące lat temu, podobnie jak dzisiaj, uwielbienie dla bohaterów musiało mieć swój negatywny aspekt – ręce wyciągające się po gwiazdę z podium, błędy, które sprawiają, że sukcesy wydają się tym bardziej niezwykłe. Wśród wszystkich pełnych uwielbienia artykułów na temat Bowiego znalazło się sporo prób muckrakingu. Podobnie jest z wieloma sportowymi idolami.
Achilles, również, musi spędzić swój czas w bagnie. Jeden z najsłynniejszych fragmentów Iliady pojawia się na początku księgi 18, kiedy Achilles dowiaduje się, że jego ukochany towarzysz Patroklos został zabity przez Hektora, pozbawiony zbroi (tej samej, którą Achilles pożyczył mu, zanim wysłał go do walki) i że Trojanie i Achajowie walczą teraz nad jego nagimi zwłokami. Ciemna chmura żalu spowija bohatera i, jak nam powiedziano, kala on swoją przystojną twarz popiołem z ogniska i upada, jak tłumaczy Caroline Alexander, „wyciągnięty w prochu, wielki człowiek w swojej wielkości, i własnymi rękami kala swoje włosy, rwąc je”. Najbardziej wzruszający jest wtedy, gdy jest najbardziej ludzki, klęcząc, płacząc, wiedząc, że postąpił źle, wiedząc, że los go za to poturbuje. Nawet u szczytu swej wściekłości Homer poświęca też czas, by uczynić Achillesa bezradnym, zmiatając go do rzeki Skamander, przypominając nam, że nawet on ma ograniczenia.
Ale Homer nie tylko błaga nas o współczucie. Widzimy też, że Achilles jest zły. Poza wspomnianym dąsaniem się i tymi czynami, które nie przystają do moralności XXI wieku, są to czyny niedopuszczalne nawet w jego zahartowanym w boju społeczeństwie. Nikt, ani bóg, ani Grek, nie może pochwalić prób zbezczeszczenia zwłok Hektora przez Achillesa. Ale znowu, takie czyny są znakiem kogoś, kto po prostu musi pójść jeszcze trochę dalej, jeszcze bardziej oszaleć z żalu, jeszcze bardziej pogrążyć się w odmętach. Co więcej, koryto, w które wpada Achilles, sprawia, że wyżyny wydają się jeszcze bardziej wzniosłe. Jego spokojna radość z igrzysk pogrzebowych i bezstronna szczodrość wobec konkurentów, współczujące wysłuchanie, jakiego w końcu udziela biednemu staremu Priamowi – obie te rzeczy wydają się tym bardziej imponujące po jego wcześniejszym obłąkaniu. Iliada jest mistrzowskim dochodzeniem do postaci, której nie możemy nie podziwiać: lekcja charyzmy dla każdego wieku.
Jedna ostatnia dodatkowa myśl, podczas gdy ja unikałem wymieniania innych pięknych momentów Homera w tym artykule, może być zabawnie zebrać kilka pomysłów w komentarzach. Na początek dorzucę fakt, że poeta wyraźnie kocha lwy, rzucając odniesienia do ich mocy i sposobu, w jaki poruszają się w całej epopei. A także to, że Nestor może być zarówno nudziarzem „za moich czasów”, jak i odważnym, stanowczym człowiekiem, co sprawia, że moment, w którym Achilles oferuje mu nagrodę w swoich grach, wydaje się zarówno przejmujący, jak i satysfakcjonująco słuszny. Aha, i biedna stara Hekuba… Ale to na razie tyle. Przechodzę do ciebie.
{{topLeft}}
{{bottomLeft}}
{{topRight}}
{{bottomRight}}
.
{{/goalExceededMarkerPercentage}}
{{/ticker}}
{{heading}}
{{#paragraphs}}
{{.}}
{{/paragraphs}}{{highlightedText}}
- Homer
- Grupa czytelnicza
- Fikcja
- blogposty
- Share on Facebook
- Share on Twitter
- Share via Email
- Share on LinkedIn
- Share on Pinterest
- Share on WhatsApp
- Share on Messenger
.
.