Dwie niedziele temu, podczas gdy Occupy Wall Street obchodziło swoje pierwsze urodziny, najokrutniejsi okupanci miasta byli zajęci instalowaniem nowej metalowej ramy wokół frontu sklepu w osławionym punkowym domu w Alphabet City znanym jako C-Squat. W tym samym czasie zakończyli jeden z ostatnich etapów nieprawdopodobnej przemiany, która trwała już dekadę: Ta jaskinia anarchistów przechodzi w kooperatywę. Inicjatywa zapoczątkowana za czasów administracji Giulianiego określiła drogę do własności, a posiadanie nowoczesnej powierzchni handlowej na parterze było jednym z ostatnich kryteriów, jakie musieli spełnić squattersi. Sposób, w jaki mieszkańcy osiągnęli antyczny wygląd ramy – grupa z nich zebrała się razem i nasikała na nią – sugeruje, że nie zostali całkowicie zmienieni przez swój zmieniający się status prawny. Wciąż jednak trwa egzystencjalna zmiana.
„Mamy najgorszą reputację jako squat”, mówi dziewiętnastoletni mieszkaniec Scott Sturgeon, który gra w zespole Leftöver Crack. „Pokoje były zajmowane siłą. Całkiem jak we Władcy much. Posunąłbym się nawet tak daleko, że powiedziałbym, że Battle Royale”. Ale teraz: „Mamy spotkania”, mówi. „Ludzie mówią: 'Przyjdźcie na to zagłosować!’. A ja odpowiadam: 'Nie chcę. Dlaczego nie możemy po prostu robić tego, co robimy?”. ” Nie tylko to, w bardziej udomowionym C-Squat, „ludzie tak naprawdę już się nie kłócą.” On papuguje grzeczność, która stała się częścią polityki budowlanej: „Och, czy chcę tracić czas na walkę o to?”. Ma na myśli rzeczywistą przemoc, a nie różnice zdań, które wciąż się zdarzają, ale zmierzają w kierunku buńczucznych sprzeczek o to, czy można palić na korytarzach, albo jak głośno jest za głośno, by puszczać swoją muzykę. W międzyczasie ignorowane są pewne inne, od dawna obowiązujące zasady. „Jedną z nich, którą lubię i co do której nie mam wrażenia, że wszyscy są już po tej samej stronie, jest 'Nie dzwoń na policję’. „
C-Squat wynajmuje swoją przestrzeń handlową Muzeum Odzyskanej Przestrzeni Miejskiej, którego eksponaty na temat brudnej historii squattingu są równoważone przez jego telewizor z płaskim ekranem, Foursquare check-ins i stosy ładnie złożonych towarów. A jeśli w którymś z lokali mieszkalnych pojawi się wolne miejsce? „Jeśli będziemy mieli nowego lokatora,” mówi Sturgeon, „to będzie to ktoś, kto ma już stałą pracę, co jest bardzo spółdzielcze. Potrzebujemy kogoś ze stałą pracą, kto będzie płacił składki mieszkaniowe” – kogoś, kto docenia stary styl życia Alphabet City, ale może też czuć się dobrze w rzemieślniczym fromagerie, które jest jednym z nowszych sąsiadów C-Squat. Jeśli cokolwiek przygotowało Sturgeona na jego nowe, cywilizowane otoczenie, to fakt, że widział podobną przemianę w przypadku squattersów, których zna z innych budynków. „Najgorzej jest z moimi przyjaciółmi, którzy zaczynają mieć dzieci” – mówi. „C-Squat nie jest budynkiem, w którym chciałbyś mieć dzieci. Jeszcze nie.”
Masz dobre informacje? Wyślij wskazówki na adres [email protected].