Akceptacja jest pierwszym krokiem do wyzdrowienia. Z jakichkolwiek powodów rozwinęła się u ciebie duża depresja. Zaakceptuj to. Żadna ilość zaprzeczeń nie pomoże. Żadna ilość prób dowiedzenia się, co się stało, jak to się stało, co to wywołało, itd. też nie pomoże. Możesz nadal przeklinać geny, z którymi się urodziłeś. Możesz również przeklinać środowisko, w którym twój stres i choroba zostały wywołane. Możesz przeklinać ludzi, którzy siali spustoszenie w twoim życiu na każdym etapie, dodając do twojego stresu. Żaden z to jest iść robić ciebie jakaś lepszy.
Zaprzeczenie jest ludzką naturą. Jest ono osadzone w zbiorowej nieświadomości zakopanej wewnątrz ludzkiego umysłu przez pokolenia. Czasami zaprzeczanie jest dobre, jak w przypadku odmowy zaakceptowania porażki. Utrzymuje ludzką rasę zmotywowaną do przetrwania katastrof, wojen i innych katastrofalnych wydarzeń. Utrzymuje ludzki umysł w poszukiwaniu lepszych pomysłów i lepszych rozwiązań problemów. Od czasu do czasu zaprzeczanie własnej śmiertelności daje nawet umierającym siłę, by się trzymać i faktycznie przeżyć ich prognozowaną datę wygaśnięcia.
Jednakże w przypadku MDD (Major Depressive Disorder) instynkt zaprzeczania nie pomaga. Powoduje on więcej nieszczęścia poprzez wyrzucanie w górę niezmiennej przeszłości raz po raz. Mówiąc, że „to nie może mi się przydarzyć”, przechodzisz w tryb ofiary. Pamiętasz Panchatantrę? Jest w niej historia, w której królik o imieniu Czatur bawi się w lesie. Wkrótce słyszy ryk lwa, który wydaje się być całkiem blisko. Królik boi się o swoje życie i zastanawia się, co zrobić. Cóż, królik to sprytne zwierzę. Nagle wpada mu do głowy pewna myśl. Kiedy widzi zbliżającego się lwa, Chatur przewraca się na plecy i leży zupełnie nieruchomo, jakby był martwy. Lew podchodzi bliżej, widzi nieruchomego królika i odchodzi, bo nie chce zjeść jakiegoś innego zwierzęcia. Chatur uniknął zabicia przez lwa, udając martwego. Depresja nie jest jednak zwierzęciem drapieżnym, jak lew, który poluje na swoje pożywienie. Jest jak sęp, który żywi się padliną. Gdy tylko przejdziesz w tryb ofiary, depresja zaatakuje cię i wykończy. Nigdy nie bądź ofiarą. Nigdy. W momencie, kiedy zaczniesz zachowywać się jak żywy, walka z depresją jest w połowie wygrana. Depresja boi się bowiem żywego umysłu. Utrzymanie umysłu przy życiu jest niezwykle ważne. A jak to zrobić?
Poprzez pokazanie mentalności ofiary za drzwiami. Trzymając na dystans myśli deprecjonujące samego siebie. Poprzez akceptację.
Akceptacja choroby sprawia, że jesteś gotowy na następny krok, którym jest szukanie pomocy, i następny, którym jest korzystanie z tej pomocy. Chodzisz do psychiatry i wracasz z receptą i lekami. Pojawia się myśl: „Dlaczego ja? Dlaczego potrzebuję antydepresantów? Nie jestem typem osoby, która choruje na depresję. Jak mogę być chory psychicznie?”. Zaczynasz postrzegać leki leżące na stole jako przypomnienie o twojej niepełnosprawności, a nie jako lekarstwo na twoją chorobę. Wyrzuć leki. Wypisać recepty. Sesje terapeutyczne są celowo pomijane. I oto jesteś. Z powrotem do punktu wyjścia. Z powrotem do ciemności depresji.
Jednakże akceptacja diagnozy depresji pomoże ci na wiele sposobów. Przede wszystkim uspokaja twój i tak już wzburzony umysł. To, czemu się opierasz, trwa. Wszyscy pamiętamy naszą fizykę z liceum, gdzie obwód o dużym oporze zużywał więcej energii, podczas gdy obwód o słabszym oporze zużywał mniej energii. W ten sam sposób, akceptacja pozwala myśli, że masz chorobę medyczną, nawet jeśli jest to choroba psychiczna, przejść bez oporu, a więc bez utraty energii. Z najmniejszym oporem przychodzi najmniejsze zakłócenie, a umysł szybko siada do rzeczywistego biznesu powrotu do zdrowia.
Akceptacja jest wyzwalająca. To uwalnia umysł od kajdan lat społecznych uwarunkowań. Zaczynasz widzieć chorobę psychiczną w nowy sposób. Zaczynasz widzieć ją tylko za to, czym jest: chorobą jak każda inna. Otwiera to umysł na nowe sposoby myślenia. Terapie takie jak CBT opierają się na założeniu, że zmiany w myśleniu mogą spowodować zmiany w zachowaniu. Umysł otwarty na zmiany sprawia, że terapia działa szybciej i lepiej, co prowadzi do szybszego wyleczenia się z depresji.
Akceptacja nie oznacza jednak rezygnacji z tego stanu. Nie oznacza przyjęcia depresji do swojego życia, jak gdyby była gościem specjalnym w czarnym smokingu, i rozwinięcia dla niej czerwonego dywanu. Nie. Akceptacja oznacza jedynie otwarcie się i zaakceptowanie faktu, że cierpisz na tę chorobę i że wymaga ona leczenia. Akceptacja oznacza bycie w pełni świadomym kroków związanych z leczeniem i bycie gotowym na przestrzeganie kursu leczenia poprzez wykonywanie wszystkich dziewięciu podjazdów. Akceptacja oznacza pogodzenie się z samym sobą, ze swoim starym ja i gotowość do przyjęcia zmian, które sprawią, że staniesz się nowym sobą.
Akceptacja oznacza bycie miłym dla samego siebie. Zaakceptuj siebie takim, jakim jesteś, depresję i inne. Wybacz sobie, że zachorowałeś na depresję. To nie było w twoich rękach. Wybacz sobie wpływ twojej choroby na twoją rodzinę. Nie zachorowałeś celowo. A ponieważ cierpisz najbardziej, musisz być najbardziej uprzejmy dla siebie.
Akceptacja jest również wzmacniająca. Kiedy akceptujesz siebie takim, jakim jesteś, już się nie ukrywasz. Wyposażyłeś się, by powiedzieć całemu światu, że nie obchodzi cię, co myślą inni; że jesteś w porządku, że rozwinąłeś zaburzenie, które jest uleczalne, i że jesteś gotowy, by z nim walczyć i pokonać je.