Tak wielu dzwoniło, aby wyrazić zaniepokojenie, a kilka dzikich plotek krążyło wokół, więc pomyślałem, że najlepiej będzie wysłać „oficjalny” raport z mojego wypadku, który miał miejsce w niedzielę 25 lutego. Nic mi nie jest! Szczerze. Oto szczegóły.
Spędziłem uroczy weekend w Los Alamos, w Nowym Meksyku, przemawiając do wyjątkowego kościoła, który łączy w sobie sześć różnych wyznań. Janet podróżowała ze mną tak dużo podczas trasy po książce w ciągu tych ostatnich kilku miesięcy, że czuła się zobowiązana do pozostania w domu i wykonywania swoich obowiązków w centrum seniora, gdzie pracuje, więc pojechałem sam. Moi gospodarze z Nowego Meksyku spotkali się ze mną w Taos na wspaniałym dniu jazdy na nartach w czwartek, a następnie pojechaliśmy razem do Los Alamos. To całkiem niezłe miejsce, stworzone w latach 40. dla Projektu Manhattan i legendarny dom bomby atomowej. W mieście jest więcej doktorów na głowę mieszkańca niż w jakimkolwiek innym miejscu na świecie. Odbyłem fascynujące spotkanie z niektórymi fizykami i innymi naukowcami z laboratorium, podczas którego rozmawialiśmy o sprawach nauki i wiary, o terroryzmie nuklearnym, pacyfizmie i innych ważnych kwestiach. W piątek wieczorem przemawiałem na temat mojej książki Modlitwa: Does It Make Any Difference? – bardzo odpowiedni temat w świetle tego, co nastąpi później. W sobotę zrobiłem seminarium składające się z trzech jednogodzinnych wykładów i podpisywania książek, a następnie wyruszyłem wcześnie rano w niedzielę do Denver, gdzie planowałem spotkać się z Janet na ślubie przyjaciółki.
Jechałem samotnie odległą autostradą, krętą, ale niezbyt pagórkowatą, z prędkością około 65 mil na godzinę. Zakręt pojawił się nagle i skręciłem w lewo, być może zbyt gwałtownie. Jak być może wiecie, Ford Explorery są raczej znane z tego, że wpadają w rykoszet i tak też się stało. Próbowałem skorygować, ale najlepiej jak potrafię odtworzyć, co się stało, moja opona zsunęła się z krawędzi asfaltu na ziemię. To spowodowało, że Explorer przewrócił się na bok, co najmniej trzy razy, a prawdopodobnie więcej. Zdumiewające, że pojazd zatrzymał się prawą stroną do góry. Wszystkie okna zostały wybite, a narty, buty, laptop i walizki były porozrzucane na przestrzeni około 100 stóp w ziemi. Wypróbowałem moje ręce i nogi i działały dobrze. Byłem w stanie odpiąć pas bezpieczeństwa i odejść. W ciągu pięciu minut zatrzymało się kilka samochodów, a ich lokatorzy, mormoni w drodze do kościoła, wezwali pomoc.
Miałem wiele drobnych ran i siniaków na twarzy i kończynach, ale z wyjątkiem uporczywego krwotoku z nosa, nic poważnego. Miałam jednak silny ból w szyi. Kiedy przyjechała karetka, przywiązali mnie do sztywnej deski, przyklejając głowę i unieruchamiając ją ortezą szyjną. Dotarcie do miasta Alamosa w południowym Kolorado zajęło prawie godzinę.
Patrząc teraz wstecz, widzę tak wiele mini cudów, które przyczyniły się do dobrego wyniku. Mormoni (z których dwóch było przeszkolonych przez E.M.T.) podróżujący tą trasą w niedzielny poranek. Najbardziej doświadczony technik RTG/MRI, zwykle nie pracujący w weekendy, zastępujący chorego kolegę. Lekarz z ostrego dyżuru, który znalazł się tego dnia na okładce lokalnej gazety, absolwent szkoły medycznej Uniwersytetu Michigan, który właśnie wrócił do swojego małego miasteczka w Kolorado, aby służyć pomocą. I, przede wszystkim, sam uraz.
Alamosa nie ma radiologa na służbie w weekend, więc wszystkie obrazy musiały być modemed do Australii (gdzie był poniedziałek rano, normalny dzień pracy) do interpretacji. Obrazy są tak gęste , że szybkie przesyłanie zajmuje godzinę, a wtedy diagnoza może wziąć inną godzinę. Po wstępnej partii, lekarz przyszedł z tymi słowami wstępnymi, których żaden pacjent nie chce usłyszeć: „Nie ma prostego sposobu, żeby to powiedzieć, panie Yancey…” Miałem złamany kręg C-3 w sposób „comminuted”. (Ja też nie znałem tego słowa; spójrz na nie i słownik mówi „sproszkowany”). Dobra wiadomość była taka, że złamanie nie nastąpiło w samym rdzeniu kręgowym. Gdyby tak było, cóż, C-2 to miejsce, w którym złamał się Christopher Reeve, więc macie obraz tego, co może się tam wydarzyć. Rdzeń kręgowy ma trzy kanały, jeden dla rdzenia kręgowego, a dwa dla krwi tętniczej, czyli tam, gdzie doszło do mojego złamania. Zła wiadomość była taka, że z powodu odłamkowej natury złamania, fragment kości mógł równie dobrze naciąć lub przebić tętnicę.
„Mamy odrzutowiec stojący w pogotowiu w razie potrzeby, aby przetransportować cię do Denver”, wyjaśnił lekarz. Zrobimy kolejny rezonans magnetyczny, tym razem z użyciem roztworu barwnika jodowego, aby ujawnić ewentualny wyciek z tętnicy. To jest sytuacja zagrażająca życiu.”
W międzyczasie Janet, do której zadzwoniłem z karetki, rzuciła się, aby pozbierać rzeczy i rozpocząć jazdę do Alamosa (4 godziny od Evergreen), aby być ze mną. Nasz sąsiad Mark, dobry samarytanin, nalegał, by pojechać z nią, co było wspaniałym prezentem, ponieważ pozwoliło jej na wykonywanie telefonów i uspokajanie się podczas tej napiętej jazdy. Byli mniej więcej w połowie drogi do Alamosy, kiedy lekarz przekazał jej tę wiadomość przez telefon, wyjaśniając, że jeśli znajdą przeciek tętniczy, nie będą mogli zatrzymać dla niej samolotu; zostanę natychmiast wysłany. Musielibyście używać telefonu komórkowego w Kolorado, żeby zrozumieć pewne napięcie: mniej więcej co trzecie słowo pada, a w górach rozmowa urywa się co około trzydzieści sekund. Biedna Janet próbowała zdecydować, czy zawrócić i jechać z powrotem do Denver, czy kontynuować jazdę do Alamosy, z możliwością oglądania moich odrzutowych smug na niebie nad nią.
Poszedłem na skanowanie barwnikiem jodowym, a potem zostałem sam, żeby czekać na transmisję do Australii i wyniki. W sumie leżałem przywiązany do deski przez siedem godzin. Izba przyjęć była tego dnia dość zajęta, głównie płaczącymi niemowlętami. Miałem mnóstwo czasu na przemyślenia. Pisałem artykuły o ludziach, których życie zmieniło się z dnia na dzień w wyniku wypadku, w którym zostali paraplegikami lub czterokończynowcami. Najwyraźniej ledwo ominął mnie ten los; i mam na myśli ledwo – moje złamanie było jakieś pół cala od rdzenia kręgowego. Jednakże, jeśli moja tętnica przeciekała, tętnica, która karmi mózg, lub jeśli wyrzuciła skrzep, cóż, czekał mnie los gorszy niż paraliż.
Zachowałem spokój przez cały czas, mój puls utrzymywał się na stałym poziomie około 70. Leżąc tam, rozmyślając o tym, czego właśnie uczyłem w Los Alamos na temat modlitwy, i po raz pierwszy stając w obliczu nieuchronnej możliwości śmierci, czułem się bardzo spokojny. Zastanawiałem się nad tym, jakie wspaniałe życie miałem, z życiodajną partnerką w małżeństwie przez 37 lat, wszystkimi z wyjątkiem trzech z 54 14-tysięczników w Kolorado pod moim pasem, przygodami w ponad 50 krajach, pracą, która daje mi zarówno sens, jak i całkowitą wolność. Właśnie w ten weekend usłyszałem historię za historią ludzi, których dotknęła jedna z moich książek. Spojrzałem wstecz na moje życie i nie żałuję niczego (no, chciałbym zdobyć te trzy ostatnie czternastki). A kiedy myślałem o tym, co może mnie czekać, poczułem ogromne zaufanie. Nikt, kto wychował się w takim środowisku kościelnym, w jakim ja dorastałem, nie pozostawia za sobą ostrego zapachu ognia i siarki, ale ja czułem przytłaczające poczucie zaufania do Boga. Poznałem Boga współczucia, miłosierdzia i miłości. Nie mam pojęcia, jak będzie wyglądało niebo czy życie pozagrobowe, ale czułem się wspierany przez to zaufanie. OK, kroplówka z morfiny też zaczynała kopać!
To były napięte godziny: Janet jadąca w dół drogi z naszym sąsiadem, czująca się bezradna i niepewna, ze scenami jak jej życie zmieni się z martwym lub sparaliżowanym mężem; i ja całkowicie bezradny, przywiązany do stołu z obrazami, które określą moją przyszłość odbijając się od jakiegoś satelity w drodze do Australii.
Jak to się stało, dzięki Bogu – tak, dzięki Bogu – wyniki były o wiele lepsze niż którekolwiek z nas mogło sobie wyobrazić. Rezonans magnetyczny nie ujawnił żadnego przecieku tętniczego. Zostałem zwolniony w ciągu pół godziny od przybycia Janet, zaopatrzony w sztywny usztywniacz szyi, który powstrzyma moją głowę od ruchu przez następne 10 tygodni lub coś koło tego. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, kręg może zagoić się z powrotem odpowiednio na własną rękę; jeśli nie, mogę potrzebować operacji w dół drogi.
Dostaliśmy gorący posiłek, mój pierwszy tego dnia, i zaczęliśmy jazdę z powrotem do Evergreen. Przed północą siedziałem w wannie, odkrywając nowe rany i otarcia, rozgrzewając się i przygotowując się do trudnego snu w moim własnym łóżku.
Jestem głęboko wdzięczny tak wielu osobom, które przekazały to słowo, które modliły się i nadal modlą się o mój powrót do zdrowia. Jestem pewny, że stanę przed nowymi wyzwaniami, a mój harmonogram w ciągu następnych kilku miesięcy zdecydowanie wymaga kilku poważnych korekt. Ale żyję, moje palce u rąk i nóg się poruszają, mój mózg funkcjonuje. Pamiętam, jak siedziałem na siedzeniu Forda Explorera, kiedy w końcu przestał się toczyć, z wciąż pracującym silnikiem, i myślałem: „To zaczyna drugi rozdział mojego życia”. Rzeczywiście tak jest, ale z dużo jaśniejszymi perspektywami niż się wtedy wydawało. Mam nadzieję, że znów będę mógł jeździć na nartach po długich muldach, choć dopiero w przyszłym roku, i że będę miał kolejną szansę wspiąć się na te ostatnie trzy czternastki, patrzeć na dzikie kwiaty po drodze, pielęgnować przyjaciół, kochać moją żonę i rodzinę i dziękować Bogu za każdą minutę tego cennego daru, jakim jest życie. Chwalmy Boga.