Na pierwszy rzut oka, nowy film Adama Randalla dla Netflixa, iBoy, jest tak znajomym techno-paranoidalnym thrillerem, że można by wybaczyć, że spodziewamy się, iż jest to relikt z post-Matrixa z początku lat 2000. Posiada wszystkie charakterystyczne cechy gatunku, od niejasno zdefiniowanej organizacji przestępczej, przez liczne sceny postaci wpatrujących się w ekrany, które bez wątpienia za kilka lat będą wyglądały na przezabawnie przestarzałe, aż po cringeworthy tytuł przypominający takie filmowe punkty orientacyjne jak feardotcom.
Jednakże ten film nie byłby możliwy we wczesnych latach 2000, ponieważ opiera się na koncepcji rodem z lat 2010: powszechnym używaniu smartfonów i mediów społecznościowych oraz odpowiadających im internetowych czujnych strażnikach, którzy pojawiają się w następstwie głośnych gwałtów. Nasz tytułowy bohater to Tom (Bill Milner), który podczas wizyty u swojej przyjaciółki Lucy (Maisie Williams) natyka się na przerażającą scenę – do jej mieszkania włamano się, a jej krzyki odbijają się echem po korytarzu, gdzie stoi, zamrożony, jak on i my wyobrażamy sobie, co dzieje się w jej sypialni. Wkrótce sala wypełnia się zamaskowanymi mężczyznami, którzy celują do niego z broni palnej… i zamiast pomóc Lucy, ucieka. Jak ucieka, zostaje postrzelony w głowę, podczas gdy on ma jego iPhone trzymany do ucha, aby zadzwonić na policję, co prowadzi do odłamków to coraz złożone w jego mózgu. Co daje mu zdolność do kontrolowania elektroniki i surfować po Internecie z jego umysłu. Bo oczywiście tak jest.
Na początku przybiera to formę półsłyszalnych, nakładających się na siebie rozmów telefonicznych od nieznajomych na ulicy i ogólnego poczucia bycia przytłoczonym przez elektroniczne bipy, bipy i warkoty. Widzi również pływające informacje, gdy patrzy na swoje różne urządzenia, w tym jeden niefortunny moment, przypominający coś z Hackers lub The Net, gdzie jego telewizor eksploduje w wybuchu zielonkawo-niebieskich binarnych.
Jednakże jego moce szybko ewoluują, podobnie jak ich wizualna reprezentacja na ekranie, i wkrótce – kilka minut po powyższym gifie – przesiąknięty technologią świat oczami Toma zaczyna wyglądać dziwnie pięknie.
Kilka dni po powrocie do szkoły, iVision Toma pozwala mu zobaczyć dwóch chłopców wysyłających wideo tam i z powrotem zgwałconej Lucy. Na szczęście Randall nie rozwodzi się nad tym nagraniem, tak jak jego kamera nie wchodzi do jej sypialni wcześniej w filmie i pozostaje na korytarzu z Tomem. Zamiast tego, mamy tylko szybki rzut oka na jej udręczoną twarz, a to więcej niż wystarczająco, abyśmy wiedzieli, co się dzieje.
W takim „superbohaterskim” filmie ciekawe jest to, że mamy patrzeć na iBoya negatywnie, wątpić, że jego intencje są cokolwiek inne niż czyste. „Robię to dla ciebie,” iBoy mind-texts Lucy w pewnym momencie. „Nie, ty robisz to dla siebie” – odpowiada Lucy. To, do czego zmierzają, to koncepcja white-knighting, którą UrbanDictionary definiuje jako „osobę (zazwyczaj mężczyznę), która widzi typową pannę w niebezpieczeństwie i wierzy, że może jej pomóc”, a niektóre definicje dodają, że często ma ukryty motyw w ochronie dziewczyny. On chce seksu, innymi słowy, i odrzuca jej własne uczucia w interesie bycia jej wybawcą. Wiemy od początku filmu, że Tom jest zakochany w Lucy, jak film idzie dalej, jego czujność staje się sposobem na zaspokojenie jego winy za nie zapisywanie jej, że noc i sposób, aby przekonać ją, że powinna go kochać, więcej niż jest wynikiem prawdziwego i czystego pragnienia sprawiedliwości. Zamiast pomóc jej przejść przez to, on zmusza ją do ponownego przeżywania jej ataku w kółko za każdym razem jej gwałciciele są w news.
Maisie Williams robi fantastyczną pracę uziemienia Lucy, utrzymując ją od bycia damsel-in-dress, że postać łatwo mogło być. Biorąc pod uwagę, że spędza większość filmu w łóżku, sparaliżowany przez PTSD i boi się pokazać swoją twarz w szkole, gdzie wie, że będzie ona uruchomić do jej gwałcicieli, byłoby łatwo zrobić postać słabeusza. Ale Williams jest doskonałą aktorką i pozwala nam wejść do wewnętrznego świata Lucy, pokazując nam jej reakcję na traumę i pozwalając nam poczuć jej niezłomną determinację, by ją przezwyciężyć.
Jedna z wczesnych scen widzi Lucy, która po raz pierwszy od ataku wychodzi na zewnątrz, by kupić mleko. To duży krok, a my widzimy od razu, że ona uznaje, że udowadnia sobie, że będzie w stanie przejść obok tego, co ją spotkało. Ale wtedy słyszy śmiejące się męskie głosy idące za nią, a przejmująco ekspresyjna twarz Williams pozwala nam dokładnie wiedzieć, co ona myśli – Czy to są moi napastnicy? To potężny moment, który pozostanie ze mną na długo po tym, jak zapomnę o szczegółach, który członek gangu zgłosił się do którego, lub jak wyglądała ta fajna grafika, która unosiła się na ekranie, gdy iBoy użył swojego mózgu, aby ostrzec policję metropolitalną o narkotykach, które podłożył.
Do czasu Black Mirror weteran Rory Kinnear pokazuje się w trzecim akcie, aby przeciągnąć w dół fabułę i błotnistą wiadomość o amoralności online vigilantism, nie mogłem wytrząsnąć poczucie, że iBoy byłby rzeczywiście pracował lepiej jako godzinny odcinek Black Mirror, a nie 90 minut filmu. To dokładnie taka historia, jaką Black Mirror opowiada tak dobrze – techno-przypowieść o naszej współczesnej obsesji na punkcie wzajemnych powiązań, odnosząca się do teraźniejszości, ale opowiedziana z fantastycznym twistem, który wydaje się niemal futurystyczny. Maisie Williams naprawdę błyszczy w trzecim akcie, gdy bierze swoje przetrwanie we własne ręce, a iBoy jest niemal wart obejrzenia tylko po to, by zobaczyć, jak odwraca stoły od swoich napastników; szkoda, że podróż do końca filmu staje się tak ciężka.