Czasami Shireen Rose Shakouri po prostu trzyma ludzi za ręce.
Innym razem odwraca ich uwagę od tego, co ma się wydarzyć, zwykłą rozmową – o ich pracy, dzieciach, zwierzętach domowych.
Jej praca, jak sama mówi, polega „na tym, czego dana osoba potrzebuje w danym momencie”.
„To skomplikowana sprawa. Nie każdy odczuwa smutek lub ulgę” – mówi.
Shireen jest wyszkoloną doulą aborcyjną w Doula Project, gdzie wspiera ludzi po aborcji.
Może to obejmować podwożenie ich do i z kliniki, siedzenie z nimi podczas zabiegu i pomaganie im w opracowaniu planu opieki po nim, który uwzględnia takie rzeczy jak jedzenie i odpoczynek.
„Często, ponieważ większość osób, które poddają się aborcji, ma już dzieci, po prostu rozmawiamy o ich dzieciach”, mówi Shireen.
Dla tych, którzy tego chcą, pomaga ona „opowiedzieć o procesie”.
„Niektórzy ludzie chcą wiedzieć, 'OK, to będzie uszczypnięcie, teraz będzie trochę ciśnienia i trochę skurczów'”, mówi Shireen.
„A inni ludzie nie chcą nic wiedzieć.”
Bonnie McIntosh jest również wyszkoloną doulą aborcyjną i członkiem Colorado Doula Project.
„Czy kiedykolwiek będę mogła zajść w ciążę ponownie, jeśli będę chciała? Czy mój Bóg mi wybaczy? Czy jestem złą osobą?”
„Nikt nie powinien przechodzić przez to sam”
Shireen i Bonnie mieszkają odpowiednio w Nowym Jorku i Kolorado.
Są wśród setek innych doul aborcyjnych w USA, które pracują nad tym, aby osoby poddające się aborcji otrzymały taki sam poziom wsparcia jak te, które rodzą dzieci lub doświadczają poronienia.
Klienci Shireen to ludzie z różnych środowisk.
Ale łączy je wspólna potrzeba: chcą zapewnienia, że wszystko będzie dobrze.
„Aborcja dotyka tak wielu różnych ludzi”, mówi Bonnie.
„Wszyscy znamy i kochamy kogoś, kto miał . Wszyscy znamy kogoś, kto nie miał wsparcia przez jednego, i to jest nie do przyjęcia. Chcę być częścią zmiany tego.
I chociaż praca douli aborcyjnej może być bardzo wymagająca – i politycznie obciążająca – Bonnie mówi, że „jest tego warta”.
„Widzę ludzi, których wspieramy i to dla nich znaczy wszystko”, mówi.
„Dzięki temu czuję, że pokazuję się dla ludzi w sposób, który ma znaczenie”.
’It was a very big decision for me to make’
Beth Vial mówi, że „nie wyobrażała sobie” przechodzenia przez swoją aborcję sama – i na szczęście nie musiała.
Dowiedziała się o swojej ciąży dość daleko w jej trakcie i początkowo miała problem z podjęciem decyzji, co zrobić.
„It was a very big decision for me to make”, mówi.
Po podjęciu decyzji, że aborcja jest tym, czego chciała, Beth była zdecydowana, ale nie czuła się swobodnie.
Ludzie w jej życiu naciskali na nią, aby utrzymała ciążę.
Zastanawiała się, jak będzie wyglądała późna aborcja chirurgiczna, czy będzie bolała.
Beth pochodzi z Oregonu, w USA, ale tamtejsze kliniki „nie były w stanie jej pomóc”.
„Musiałam podróżować do innego stanu”, mówi, „i nie miałam zbyt wiele czasu”.
Koszty tego wszystkiego dodały jej stresu.
„Moja aborcja kosztowała mnie – i to wiele mówi o amerykańskim systemie opieki zdrowotnej – z kosztami podróży, zakwaterowania i wszystkich badań krwi, około 13 000 dolarów”, mówi.
Beth nie miała „bezpiecznej osoby, z którą mogłaby porozmawiać” o tym, przez co przechodziła.
„To było bardzo zniechęcające”, mówi.
Połączyła się z doulą aborcyjną w klinice zdrowia, do której uczęszczała, i mówi, że bez niej jej doświadczenie byłoby „o wiele bardziej izolujące”.
„Miło było mieć przy sobie kogoś, od kogo mogłam bezpiecznie i wygodnie odbijać pytania, albo mogłam powiedzieć: 'Hej, czuję się z tym niekomfortowo i co mogę z tym zrobić’, albo 'Jak to będzie potem’ – cokolwiek, co przyszło jej do głowy” – mówi.
Ponieważ miała późną aborcję, Beth musiała zostać w szpitalu dłużej niż w przypadku typowej aborcji chirurgicznej.
Doula była przy niej od początku do końca.
„To samo w sobie było dla mnie pocieszające, ponieważ wielu pracowników medycznych cały czas wchodzi i wychodzi, a ty musisz cały czas tłumaczyć się na nowo, wyjaśniać ludziom, przez co przechodzisz i co się dzieje” – mówi.
Jej lot do domu w Oregonie „nie był tak ciężki” jak poprzedni.
„Ostatecznie byłam szczęśliwa. Nie powiedziałbym, że ekstatyczne, ale ulgę i wzmocniony, i gotowy, aby podnieść kawałki i iść do przodu z mojego życia,” mówi.
’It would have been nice to have someone’
Podobnie jak Beth, Kate Woodroofe mówi, że nieznane było niepokojącym towarzyszem podczas jej aborcji.
Nie miała żadnych wątpliwości co do aborcji, a ponieważ procedura „brzmiała dość prosto”, nie zadawała wielu pytań.
Zakupiła plastikowe prześcieradło do łóżka i podpaski, aby pomóc sobie z krwawieniem.
W swoim domu w Victorii wzięła tabletki przepisane w celu zakończenia ciąży.
„Nie martw się. Idź do domu. Wszystko jest w porządku”, powiedziała swojemu bratu i najlepszej przyjaciółce, którzy zgromadzili się wokół niej, aby ją wesprzeć.
Ale potem nadeszła noc i godziny do wypełnienia.
Kate leżała, nie mogąc zasnąć. Nerwy wzięły górę.
„Nie zdawałam sobie sprawy z wpływu bycia zdaną na siebie w tym momencie i braku kogoś, kto przeszedł przez to wcześniej”, mówi.
Doświadczenie, jak mówi, było „bardziej zniechęcające, onieśmielające i pełne, niż się spodziewałam emocjonalnie”.
„Tak naprawdę nie wiedziałam, co mnie czeka. Wtedy pomyślałam: 'O cholera, to może być naprawdę straszne’.”
Doule aborcyjne w Australii
Wyszkolone doule aborcyjne nie istnieją obecnie w Australii, ale nowy program ma to zmienić.
Daile Kelleher jest kierownikiem Children by Choice, organizacji zajmującej się doradztwem w zakresie nieplanowanej ciąży w Queensland, która pilotuje pierwszy w kraju program szkoleniowy dla douli aborcyjnych.
Program rozpocznie się jeszcze w tym roku i będzie skierowany do wiejskich i odległych obszarów w Queensland, ale Daile ma nadzieję, że w końcu zostanie wprowadzony w całym kraju.
To wsparcie może być osobiście, przez telefon lub wideo, i przed, w trakcie i po aborcji.
Daile mówi, że doule aborcyjne będą pracować ramię w ramię z doradcami aborcyjnymi i będą wiedziały, kiedy skierować ludzi do specjalistów medycznych.
Mówi, że będą one w stanie „w dół niektóre z tajemniczych aspektów” aborcji, i twierdzi, że będą one miały daleko idące korzyści.
Jeśli ludzie czują się bardziej wspierane przez proces aborcji, mówi, „wiemy będzie miał lepsze wyniki zdrowotne w dłuższej perspektywie”.
Spoglądając wstecz, Kate mówi, że doceniłaby dostęp do kogoś, kto wiedziałby, jak wygląda aborcja w domu.
Te długie nocne godziny mogłyby być trochę mniej przerażające.
„Byłoby miło mieć kogoś, z kim mogłaby się tym podzielić, w tym momencie”, mówi Kate.