Przyjechałem pięć minut wcześniej na swoją zmianę na szpitalnym oddziale A&E. Przechodzę przez korytarz za oddziałem, już zapchany szpitalnymi wózkami. Wyłączam je z pamięci. Mam jeszcze pięć minut przestrzeni do oddychania, zanim staną się moją bezpośrednią rzeczywistością.
Wózki są obsadzone przez sanitariuszy. Przywieźli pacjentów, nie mają dokąd pójść, a w szpitalu nie ma personelu, który mógłby się nimi zaopiekować. Więc paramedycy czekają z pacjentami, sprawdzając ich ból i powtarzając ich oznaki życiowe – zamiast być na zewnątrz, odpowiadając na gwałtownie rosnącą liczbę połączeń alarmowych.
Większość pacjentów na korytarzu dzisiaj to osoby starsze. Niektórzy mają demencję i są zdezorientowani, gdzie się znajdują. Nie ma godności, nie ma ciepła i czeka ich bardzo długie oczekiwanie, zanim szpital zacznie ich przyjmować i leczyć. Okazuje się, że wcale nie udało mi się ich wyłączyć z pamięci.
Jak wchodzę do szatni, wszędzie panuje chaos. Kryzys dotknął wszystkich pracowników. Sprzątaczki musiały pomóc w coraz szybszym opróżnianiu boksów i łóżek, więc personel przesunął się na sam dół listy. Nie ma już dosłownie żadnych czystych fartuchów ani uniformów, które ktokolwiek z nas mógłby założyć. „Nie martwcie się, cokolwiek macie na sobie jest w porządku, po prostu zacznijcie przyjmować pacjentów”. Szefowie są tak samo rozciągnięci i tak samo zdesperowani jak wszyscy inni.
Przydzielono mnie do obszaru „nieletnich”. Ten obszar został zaprojektowany dla pacjentów ambulatoryjnych, którzy mogą być wprowadzeni do pokoju, widziani i wyprowadzeni z powrotem do poczekalni, aby czekać na wyniki. Już teraz jest tu pełno pacjentów na szpitalnych łóżkach, upchniętych po dwóch w trzech z pięciu pokoi konsultacyjnych. Niektórzy są starsi, zdezorientowani, samotni. Niektórzy są młodzi, ranni lub bardzo źle się czują. Jedna z nich to pacjentka zdrowia psychicznego z silnym lękiem. To nie jest miejsce, w którym poczuje się lepiej. Daleko jej do tego.
Przez system PA ogłaszane są wstępne alarmy dla karetek wiozących krytycznie chorych pacjentów – tych, których stan zagraża życiu. W ciągu 11 minut przyjeżdżają cztery karetki z pacjentami, którzy wymagają natychmiastowej reanimacji. To w dobry dzień nasyciłoby system. Dziś nie mają gdzie się podziać.
Słyszę przez system PA wezwanie do „pilnej ochrony”. Wezwanie zostaje powtórzone dwie minuty później. Wszyscy wiemy, że to na pokaz. Zespół ochrony jest rozciągnięty i rozproszony po całym szpitalu, i rzadko może odpowiedzieć na te wezwania. Tym razem członek personelu został zaatakowany przez odurzonego pacjenta.
Jak chodzę z powrotem w dół zakorkowanego korytarza, rosnąca liczba krzyczących i płaczących pacjentów linii pasów, tworząc emocjonalny i fizyczny tor przeszkód, że każdy członek personelu idzie w dół. To naprawdę obrzydliwe.
Najgorsze jest to, że ta sytuacja była całkowicie do przewidzenia. Nieodpowiednia opieka, którą zapewniamy, jest nieuniknioną rzeczywistością decyzji rządu dotyczących finansowania. Jeśli cofniesz finansowanie, zmusisz szpitale do oszczędności, na które nie mogą sobie pozwolić, zdewastujesz opiekę podstawową i społeczną, i nie zainwestujesz w personel lub zasoby, aby dopasować popyt, jesteśmy zmuszeni powiedzieć naszym pacjentom: „Tak mi przykro, nie możemy opiekować się tobą bezpiecznie dzisiaj.”
I dla wielu z nas, jesteśmy zmęczeni przepraszaniem w imieniu ministrów, którzy podjęli te decyzje. Tego jest już po prostu za dużo. Jesteśmy zbyt zmęczeni, aby nadal próbować się uśmiechać. Zmagamy się z tym, by próbować sprawić, by to działało. Przykro nam, że was zawiedliśmy, ale jesteśmy załamani i potrzebujemy waszej pomocy.
– Anonimowy autor jest lekarzem A&E, który pracuje w szpitalu w południowo-wschodniej Anglii
.