Miałam 16 lat.
Podano mi nowe nazwisko, a potem mnie odurzono. Nie podobała mi się kroplówka. Mój tata trzymał mnie za rękę, ale zacząłem się robić bardzo nerwowy. Zwiększyli mi dawkę leku i zabrali mnie na wózek. Było mi bardzo zimno, więc dali mi koc. Odliczałam wstecz od 100…99…98…
Koniec.
Koniec życia mojego pierwszego dziecka.
Zawsze było dla mnie dziwne, gdy byłam w ciąży z moim pierwszym dzieckiem, bo ludzie zawsze pytali: „Czy to twój pierwszy?”. Nienawidziłam tego pytania. Nie wiedziałam jak odpowiedzieć.
„Um, nie, zabiłam moje pierwsze dziecko, to będzie moje drugie.” To by nie zadziałało. „Moje pierwsze jest w niebie”. To też nie zadziała, ludzie pomyślą, że poroniłam. Wylądowałam na: „To jest pierwsze moje i mojego męża.”
Minęły 23 lata odkąd dokonałam aborcji. Mimo że otrzymałam przebaczenie i zostałam uwolniona z niewoli, w której kiedyś byłam, wspomnienia tamtego okresu w moim życiu i mojej fatalnej decyzji wciąż bolą tak głęboko, gdy sobie o tym przypomnę.
Nigdy nie zapomnę, kiedy zadzwoniłam, aby powiedzieć mojemu tacie, że jestem w ciąży. Był taki miły i kochający w stosunku do mnie. Nigdy też nie zapomnę słów z ust mojej babci, kiedy powiedziałam jej to samo: „Zajmę się tym”. Co? „Nie, zatrzymam dziecko.”
Trzy miesiące później miała „to” załatwione.
Trzy miesiące, w których byłam w ciąży, gdy miałam 16 lat, były prawdopodobnie trzema najtrudniejszymi miesiącami w moim życiu. Byłam bardzo chora, czułam się bardzo samotna i byłam rozdarta w kierunkach, na które nie byłam przygotowana. Każdy miał jakieś rozwiązanie mojego „problemu”, ale nikt nie chciał słuchać mojego. Chciałam zatrzymać dziecko…na początku. Pomyślałam, że będę mogła wyjść za mąż i założyć rodzinę. Po rozmowie z innymi, którzy mówili mi, że ominęłyby mnie tak ważne rzeczy, gdybym miała dziecko, jak studniówka, pomyślałam, że lepiej będzie, jeśli oddam dziecko komuś, kto nie może mieć dzieci. Nie, ten pomysł też się ludziom nie podobał. W tym czasie moja mama całkowicie wyłączyła się z tej sytuacji. Stała się niemal odrętwiała. Miała swoje własne demony, z którymi musiała sobie poradzić i nie mogła poradzić sobie z moimi. Mój tata, wspaniały ojciec, zdecydował, że aborcja jest prawdopodobnie lepszym wyborem. Nie sądzę, żeby naprawdę w to wierzył, ale miał swoje własne problemy. Jedna osoba w moim życiu chciała nawet mieć dziecko dla siebie, ale ja nie mogłam znieść, że ta osoba wychowuje moje dziecko. Czy wspomniałam, że moja babcia, którą uważałam za moją „najlepszą przyjaciółkę”, przestała się do mnie odzywać w tym czasie? Nie chciała nawet na mnie spojrzeć. Ostatecznie, moja druga babcia przyszła mnie odwiedzić. Przekonała mnie, że aborcja naprawdę będzie najlepszą decyzją. Mówiła do mnie tak uprzejmie i okazywała mi miłość. Byłam zdesperowana dla jakichkolwiek oznak, że jestem kochana w tym momencie, więc zgodziłam się wtedy i tam na aborcję.
Poszłam do lekarza, który miał wykonać aborcję. Miał czelność powiedzieć mi: „Tylko głupiec popełnia ten sam błąd dwa razy”. Wydawał się taki mądry…zastanawiam się, ile błędów popełnił w ciągu swojego życia.
W noc przed „zabiegiem” poprosiłam dziecko o wybaczenie. Trzymałam się za brzuszek i płakałam.
Nadszedł dzień i mój tata towarzyszył mi do szpitala. Tak, szpitala, a nie lokalnej kliniki aborcyjnej. Lekarz uznał, że lepiej zrobię będąc w szpitalu, gdzie będę mogła być całkowicie uśpiona… odurzona do nieprzytomności. Kazał nawet zmienić moje nazwisko, żeby nie było żadnej wzmianki o tym, że dokonałam aborcji… Miałam dość prominentną rodzinę. Tego popołudnia to nie ja dokonałam aborcji, tylko Sandy Charles. Tamtego dnia Sandy Charles porzuciła nadzieję… Sandy Charles pozwoliła, aby wbili jej igłę w ramię, narkotyki w żyły, a mordercę w jej prywatny dom. Sandy Charles oddała swoje dziecko na rzeź.
Spałam przez dwa dni. Kiedy się obudziłam, byłam u babci, tej, która wcześniej nie chciała się do mnie odezwać, a teraz z uśmiechem podawała mi tosty. Zamieszkałam u niej…tak było lepiej. Zjadłam tosta. Nic już nie mówiono o mojej aborcji. To był nowy dzień. Było tak, jakby to się nigdy nie wydarzyło.
Pod ostrymi jarzeniówkami
oferowała mi swoją dłoń do potrzymania
oferowała stabilność i spokój
a ja miażdżyłem jej dłoń
poprzez uszczypnięcie-
mój uśmiech nieprzekonujący
na tym sterylnym polu bitwy, które widzi
tylko ofiary
nigdy bohaterów
moje serce osiągnęło absolutne zero
-Ani Difranco
To był mój ostatni rok studiów. Łzy spływały mi po twarzy, gdy upadłem na kolana szlochając, wołając do Pana: „Co jest ze mną nie tak?! Jestem na dnie i nie mogę już zejść niżej. Proszę, pomóż mi.” Ciemność wypełzła na całego mojego ducha i byłem wyczerpany. Moje oczy ściemniały, a kości ledwie mogły utrzymać moje ciało. Byłam w dołku rozpaczy.
„Czekałam cierpliwie na Pana; zwrócił się do mnie i usłyszał moje wołanie…”
Chciałam być doradcą i potrzebowałam trochę doświadczenia do mojego CV. Wiedziałem o małym miejscu, około dwóch przecznic od mojego mieszkania, które mogło dać mi staż. Kiedy czytałam ich podanie, jedno z pytań mnie uderzyło: „Co wiesz o aborcji?”. Pomyślałem sobie: „Nic… hmmm… lepiej wezmę książkę na ten temat”. Tak, byłem aż tak oderwany od rzeczywistości. Znalazłam książkę „Forbidden Grief, The Unspoken Pain Of Abortion” i postanowiłam ją przeczytać, aby móc napisać odpowiedź na pytanie aplikacyjne. Poszłam do małej kawiarni, usiadłam w wygodnym fotelu z notatnikiem i długopisem, gotowa do robienia notatek. Tego dnia jednak atrament nie wypełnił papieru, tylko łzy. Stanęłam twarzą w twarz z moim ukrytym bólem.
„Podniósł mnie z oślizgłego dołu, z błota i bagna…”
Powróciłam do małego lokalu dwa bloki od mojego mieszkania. Tak się złożyło, że była to klinika kryzysowej ciąży. Tak się również złożyło, że była tam wspaniała, miła, delikatna i kochająca kobieta, która doradzała kobietom poaborcyjnym. Powiedziałam jej: „Myślę, że Pan chce, abym poradziła sobie z moją aborcją”. Wzięła mnie pod swoje skrzydła i przeszłyśmy przez studium biblijne „Przebaczone i uwolnione”. Dała mi bezpieczne miejsce, gdzie mogłam bez skrępowania doświadczyć wszystkich moich emocji – zaprzeczenia, gniewu, depresji… (tak, byłam doskonałym przykładem etapów żałoby). Byłam w stanie przyznać się do grzechu, opłakać stratę, przyjąć przebaczenie i łaskę. Wreszcie poczułam, że moje stopy zaczynają być stawiane na czymś… na kimś prawdziwym…
„Postawił moje stopy na skale i dał mi pewny grunt, na którym mogę stanąć…”
Mogę przytulać kobiety. Ha! Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale to jeden ze sposobów, w jaki zostałem uzdrowiony. Częścią mojego bólu była nieufność do kobiet i jeśli któraś próbowała mnie przytulić, nawet przyjaciółka, sztywniałam. Byłem tak zamurowany. Teraz, jeśli kiedykolwiek mnie spotkasz, proszę, przytul mnie mocno, a ja się rozpłynę. Jestem też w stanie oglądać reklamy pro-life i nie wychodzić z pokoju. Potrafię się uśmiechać na widok małych dzieci, zamiast się rozczulać. Mogę w pełni objąć moje własne dzieci, wiedząc, że dobrze jest się nimi cieszyć, Bóg nie ukarze mnie za mój grzech aborcji – Jezus Chrystus już przyjął tę karę za mnie na krzyżu. Jestem wolna. Wiesz co jeszcze? Mogę opowiedzieć swoją historię. Jestem okryta łaską i ochroną… Jestem kochana i uzyskałam przebaczenie. Wstyd, który kiedyś nosiłem, leży u stóp krzyża; szatan nie ma nade mną władzy. Bóg jest jedynym, który ma władzę powiedzieć mi, kim jestem… a ja jestem Jego.
„Włożył w moje usta nową pieśń, hymn pochwalny dla naszego Boga. Wielu ujrzy i zlęknie się, i pokładać będą ufność w Panu.” Psalm 40: 1-3
Jako swego rodzaju dodatek, chcę podzielić się piękną i głęboką rzeczą, którą Bóg uczynił dla mnie. Jedną z rzeczy, którą bardzo chciałam poznać, była płeć mojego dziecka, abym mogła nadać mu imię. Pan dał mi sen. W moim śnie blondwłosy, jasnoniebieskooki chłopiec w wieku około siedmiu lub ośmiu lat przytulał mnie i mówił mi, że wszystko jest w porządku. Powtarzałam mu, że jest mi przykro, ale on wciąż powtarzał, że wszystko jest w porządku i że pewnego dnia znów mnie zobaczy. Miał na imię David.
„On uzdrawia złamane serca i zawiązuje ich rany.” Psalm 147:3