Na południe od wielkiej góry Meru, centrum wszystkich rzeczy, kwitła najstarsza góra planu fizycznego. Nienazwane, niezbadane przez człowieka, leżały tam tak zwane Vindhyas. Odrzucone w wiecznie żywą zimę, Vindhyas były pełne śnieżnej dumy, która kiedyś osiągnęła niewyobrażalne wysokości. Kiedyś ich grzbiety posiadały rowki głębsze niż oceany, górując wysoko na niebie. Ich szczyty przebijały jasny błękit dnia, przerywając i rozdzierając czarny, jedwabisty koc nocnego nieba. Raz nawet strącili gwiazdę z nieba, w pogoni za wielkością.
Dlaczego, możesz zapytać, Vindhyas byli tak zafascynowani posiadaniem niesamowitości?
Było to we wczesnej fazie świata, świeżo wstającym świtem, kiedy Vindhyas byli najdumniejsi ze wszystkich gór. Ich duma pozostawała niezrównana przez eony, i pęczniała wraz ze wzrostem gór. Vindhyas mają wiele głów, z których wszystkie gadają różnymi głosami, od dudniących do kojących, choć wszystkie mają to samo serce. Ich serce prowadzi do ich pragnienia, które zostało zrelacjonowane z lekceważącym lekceważeniem ich egoistycznych manier. To prawda, że Vindhyas są dumni, klatki piersiowe pokryte pędami zadbanych drzew. Była tylko jedna skaza na tym wielkim paśmie: demony, które żyły w ich grzbietach, infekowały ich szczeliny, zarażały ich jaskinie, aż żaden z Bogów nawet nie spojrzał na te wielkie góry.
Ich pogarda spowodowała niepokój w Vindhyas, a ten niepokój zamienił się w zazdrość, gdy zobaczył hojne uwielbienie rozpieszczane na górze Meru – złotej górze. Vindhyas był tak samo piękny, wzbogacony w kolory i życie, tak jak las leżący u stóp Meru. Wewnątrz jego kamiennego wyglądu znajdowały się nieopisane skarby: klejnoty, metale i złoto, których nigdy nie dotknęły czyste ręce. Diabły roztrwoniły jego skarby i zostawiły Vindhyas splamione krwią ich własnych braci. Pasmo Vindhya zostało opróżnione z boskości, utknęło patrząc jak góra Meru mieściła Brahmę, a książęce Himalaje traktowały Indrę.
Był tylko jeden, który przyszedł świadomy ciężkiego położenia Vindhyas: Narada.
Mędrzec był mądry, pełen błogosławieństw i fortuny wystarczającej do rzucenia światła na najciemniejsze z miejsc, choć można by zasugerować, że nie wiedział jak dobrze wykorzystać swą mądrość. Narada cieszył się lasami, leśnymi zwierzętami i przyjemnościami natury, tak dobrze jak każdy wedyjski mędrzec, ale jego prawdziwa pasja leżała w czymś znacznie mniej renomowanym. Narada kochał chaos z dzikością, uchwycony w pragnieniu podstępu i gry, że mógłby zapomnieć o jakichkolwiek konsekwencjach w zamian za ten jeden radosny moment oszustwa. Jednakże, pomimo jego entuzjazmu, jego sztuczki zawsze miały swoją cenę, jako że karma nigdy nie omieszkała ich nie pochwalić.
Więc, gdy Narada przybył na uroczyste Vindhyas, szybko zauważył smutne nachylenie niegdyś prostej i niewzruszonej formacji. Narada siedział pośród jedynego nieskażonego gaju drzew w Vindhyas, na tyle szczęśliwy by nie mieć spotkań z demonami spustoszenia Vindhyas. Góry spędziły wiele ostatnich księżyców na oczyszczaniu tej małej niszy z brudu. Ich energia została spożytkowana na takie wysiłki, próbując pozbyć się diabelskich bestii z całego siebie, od samego początku jego ukoronowania na Ziemi. Ich wysiłki przerodziły się po prostu w ograniczanie diabłów do pewnych obszarów na zboczach gór, obracając plemiona w lasach tak, by ostrożni podróżnicy mogli przechodzić przez ich strome pasma bez obawy przed demonami. Tylko te kilka wiosek, które odważyły się żyć blisko stóp pasma znały wzory i rotacje, i chociaż były wdzięczne za bezpieczeństwo, żadna nie pomyślała, by dać wiele pochwał zmęczonym głowom gór stopniowo zwisającym coraz niżej z każdym mijającym rokiem.
Pasmo Vindhya ledwie uznało mędrca wedyjskiego, rzucając półgłosem mango w uznaniu.
„Bezimienny, co powoduje taki smutek w górze tak wielkiej?” zapytał Narada, choć znał już odpowiedź. Wiatr niósł wieści o nieszczęściu Vindhyas już od jakiegoś czasu i Narada wiedział, że wystarczy kilka słów, by jeszcze bardziej go zaniepokoić.
„Mądry, nie nazywaj jednego tak małego tak wielkim. Jestem tylko wzgórzem w złotym cieniu Meru. Bogowie nie obdarzają imionami tak małych podnóżków”. Gama westchnął.
Powietrze falowało od słów skały, uderzając mocno z surowością nawet w okazjonalnie okrutne serce Narady. Tutaj, pomyślał wedyjski mędrzec, powinien być triumf podstępu nad pokorą. Z planem pokazania, że nawet duma może być cnotą, Narada powstrzymał błyskotliwy grymas i łagodnie zaoferował uśmiech koleżeństwa.
„Nie myśl o obliczu króla – zamiast tego, bądź dumny z tego, jak się poprawić. Przypomnij Bogom, jakie nasiona zostały zasiane w twoich zboczach. Udowodnij, że posiadasz przestrzeń nie tylko szeroką i daleką, ale wysoką i bliską Niebiosom.” Narada skrzywił się, obierając cienką skórkę z dojrzałego mango. Uśmiechnął się, gdy łatwo odpadła.
W ten sposób zostawił Vindhyas, by rozmyślali o jego słowach. Narada wiedział rano, że odniósł sukces, gdy obudził się, by stwierdzić, że ich szczyty wznosiły się przez całą noc. W trakcie swego pobytu w małej wiosce, Narada był oszołomiony obserwując dalszy wzrost Vindhyas. Pasmo kontynuowało rozkwit w górę, wspinając się na niebo, nawet gdy góry zyskały uwagę wszelkiego rodzaju Bogów i Bogiń. Szmery krążyły po niebie, szepty o tym jak Vindhyas nie przestawały rosnąć z prędkością, która zarówno niepokoiła jak i imponowała Bogom.
Potem nadszedł fatalny dzień, w którym żal dręczył Naradę, aż ukrył się w lasach, by oczyścić się z winy. The Vindhyas, do tego czasu być bezimienny, zyskiwać ich imię znaczenie „przeszkadzać” z prawdziwość. The Vindhyas wzrastać w ten sposób daleko, przebijać the niebo z poszarpany szczyt, że the słońce móc przechodzić gdy the dzień zaczynać. Księżyc znalazł się po drugiej stronie Vindhyas, nie mogąc przejść ani pozdrowić swego brata, tak jak by to zrobił, gdy światło dnia wpadło w ramiona nocy. Żadna śmiertelna istota nie mogła przejść przez góry, bo ich zbocza były zbyt wysokie i śmierć zebrała każdego, kto próbował. Lasso Yamy było nieuchronne, zszyte z losem, dla tych, którzy chcieli przejść. Gwiazda powróciła na nocne niebo, tylko po to, by zostać strąconą ze swej długo utrzymywanej grzędy przez ostry szczyt góry. Zderzyła się z ziemią i w tym momencie nastąpiło zachwianie równowagi świata. Same Niebiosa zostały przechylone w nieładzie, a ze wszystkich zakątków Ziemi wyłonił się chaos. Demony biegające w Vindhyas uważały się za bardziej potężne i zaczęły przeglądać ludzkie wioski w poszukiwaniu towarów do kradzieży.
Podczas tego czasu, Shiva i Parvati przygotowywali się do ślubu. Bogowie i boginie, mędrcy i inni śmiertelni czciciele, podróżowali z najdalszych krańców świata, by oglądać tę wielką sprawę. Jednym z mędrców w drodze, by zobaczyć królewski ślub, był Agastya. Agastya jest potężnym mędrcem i jest znany ze swych czynów. Często był wzywany przez Bogów, którzy pragnęli jego pomocy. Ceremonia miała się odbyć w Himalajach, gdyż Sziwa mieszkał na górze Kailash, a Parvati była córką himalajskiego księcia. W czasie podróży Agastyi, napotkał on ogromne Vindhyas.
Agastya był zaskoczony widząc miękki smutek przebijający się przez drzewa, i przez serce gór. Jego sprawność była wielka i wiedział, że pomimo dumy pasma Vindhya, nie odważyli się oni nie słuchać słów górskiego guru, takiego jak on sam. Agastya zbliżył się do gór ostrożnie. Nie chciał obrazić pasma górskiego.
„Vindhyas, okaż swój szacunek i pokłoń się. Pozwól mojej rodzinie i mnie przejść.” poprosił Agastya.
Vindhyas jęknął, gdyż nie poruszał się od tak długiego czasu, że prawie zapomniał jak. Vindhyas uklęknął, pochylając się nisko, by umożliwić rodzinie Agastyi przejście przez jego zakresy i obiecał, że pozostanie tak aż do powrotu Agastyi, by mędrzec mógł przejść z powrotem na drugą stronę. Jednak Agastya nie powrócił i Vindhyas dotrzymują słowa nawet dziś, schylając się ku Ziemi i czekając, aż Agastya przejdzie z powrotem na drugą stronę.
Bogowie zwrócili uwagę na to, jak długo Vindhyas utrzymywał demony nękające jego ziemię w ryzach, odkąd został uformowany i dopiero niedawno był w stanie utrzymać demony z wędrówki do innych miejsc. Kali, zaciekła i ognista bogini, wyszła na Ziemię i rozprawiła się z surowymi stworzeniami w lasach Vindhyas. Gdy tylko poznała górę, zobaczyła jego wielkie serce i wielki smutek z powodu tego, że długo nie był podziwiany przez Bogów. Kali zamieszkała w jego jaskiniach i to właśnie tam przebywa teraz: w górach, które kiedyś przeszkodziły słońcu, księżycowi i strąciły gwiazdę z nieba!