Od czasu jego śmierci w 1865 roku do 200. rocznicy jego urodzin, 12 lutego 2009 roku, nie było dekady, w której wpływ Abrahama Lincolna nie był odczuwalny. Jednak nie była to płynna, rozwijająca się historia, lecz poszarpana narracja pełna sporów i rewizjonizmu. Dziedzictwo Lincolna zmieniało się raz po raz, w miarę jak różne grupy interpretowały jego postać. Ludzie Północy i Południa, czarni i biali, elity Wschodniego Wybrzeża i mieszkańcy prerii, liberałowie i konserwatyści, religijni i świeccy, uczeni i popularyzatorzy – wszyscy wspominali czasem zaskakująco odmiennego Lincolna. Był on przywoływany przez obie strony Ruchu Wstrzemięźliwości; przywoływany za i przeciw federalnej interwencji w gospodarkę; wychwalany przez antykomunistów, takich jak senator Joseph McCarthy, i przez amerykańskich komunistów, takich jak ci, którzy dołączyli do Brygady Abrahama Lincolna w walce z faszystowskim rządem hiszpańskim w latach trzydziestych. Lincoln był wykorzystywany do uzasadniania poparcia i sprzeciwu wobec naruszania swobód obywatelskich, a także został okrzyknięty zarówno prawdziwym, jak i fałszywym przyjacielem Afroamerykanów. Czy był on w głębi duszy „postępowcem”, którego śmierć była „niewypowiedzianym nieszczęściem” dla Afroamerykanów, jak twierdził Frederick Douglass w 1865 roku? Czy też był on „ucieleśnieniem … amerykańskiej tradycji rasizmu”, jak starał się udokumentować afroamerykański pisarz Lerone Bennett Jr. w książce z 2000 roku?
Często twierdzi się, że trwała reputacja Lincolna jest wynikiem jego męczeńskiej śmierci. I z pewnością zabójstwo, które miało miejsce w Wielki Piątek, wyniosło go na wyżyny czci. Przemawiając na uroczystości upamiętniającej w Athenaeum Club w Nowym Jorku 18 kwietnia 1865 roku, trzy dni po śmierci Lincolna, Parke Godwin, redaktor Evening Post, podsumował panujący nastrój. „Żadna strata nie była porównywalna z jego stratą” – powiedział Godwin. „Nigdy w historii ludzkości nie było tak powszechnego, tak spontanicznego, tak głębokiego wyrazu żałoby narodu”. Był on pierwszym amerykańskim prezydentem, który został zamordowany, a fale żałoby dotknęły każdy rodzaj dzielnicy i każdą klasę – przynajmniej na Północy. Ale szok wywołany zabójstwem wyjaśnia tylko część fali żałoby. Trudno sobie wyobrazić, że zabójstwo Jamesa Buchanana czy Franklina Pierce’a miałoby taki sam wpływ na psychikę narodu. Poziom żałoby odzwierciedlał to, kim był Lincoln i co sobą reprezentował. „Przez wszystkie jego publiczne funkcje”, powiedział Godwin, „prześwitywał fakt, że był mądrym i dobrym człowiekiem…. naszym najwyższym przywódcą – naszym najbezpieczniejszym doradcą – naszym najmądrzejszym przyjacielem – naszym drogim ojcem.”
Nie wszyscy się z tym zgadzali. Północni Demokraci byli głęboko przeciwni zawieszeniu habeas corpus przez Lincolna w czasie wojny, co doprowadziło do uwięzienia bez procesu tysięcy podejrzanych o zdradę i protesty wojenne. Chociaż Lincoln starał się postępować zgodnie z konstytucją i powściągliwie, jego przeciwnicy potępiali jego „tyrańskie” rządy. Ale w następstwie zamachu nawet jego krytycy zamilkli.
W dużej części Południa, oczywiście, Lincoln był znienawidzony, nawet po śmierci. Choć Robert E. Lee i wielu południowców wyrażało żal z powodu morderstwa, inni widzieli w nim zrządzenie Opatrzności i uznali Johna Wilkesa Bootha za zuchwałego zabójcę amerykańskiego tyrana. „Wszelka cześć dla J. Wilkesa Bootha”, napisała południowa pamiętnikarka Kate Stone (odnosząc się również do jednoczesnego, choć nie śmiertelnego, ataku na sekretarza stanu Williama Sewarda): „Jakie potoki krwi spowodował Lincoln i jak Seward pomagał mu w jego krwawym dziele. Nie mogę użalać się nad ich losem. Zasłużyli na to. Zebrali swoją sprawiedliwą nagrodę.”
Cztery lata po śmierci Lincolna, dziennikarz z Massachusetts Russell Conwell znalazł powszechną, utrzymującą się gorycz w stosunku do Lincolna w dziesięciu byłych konfederackich stanach, które odwiedził Conwell. „Portrety Jeffa Davisa i Lee wiszą we wszystkich ich salonach, ozdobione konfederackimi flagami” – napisał. „Fotografie Wilkesa Bootha, z wydrukowanymi na jej obrzeżach ostatnimi słowami wielkich męczenników; podobizny Abrahama Lincolna przewieszone przez szyję… zdobią ich salony”. Rebelia tutaj „wydaje się nie być jeszcze martwa”, podsumował Conwell.
Ze swej strony, bóle straty Afroamerykanów były zabarwione strachem o ich przyszłość. Niewielu promowało dziedzictwo Lincolna z większą pasją niż krytyk, który zmienił się w wielbiciela, Frederick Douglass, którego frustracja z powodu prezydentury Andrew Johnsona wciąż rosła. Lincoln był „postępowym człowiekiem, ludzkim człowiekiem, honorowym człowiekiem, a w sercu antyniewolnikiem”, napisał Douglass w grudniu 1865 roku. „Zakładam…że gdyby Abraham Lincoln został oszczędzony, aby doczekać tego dnia, Murzyn z Południa miałby większą nadzieję na uwłaszczenie”. Dziesięć lat później, podczas poświęcenia pomnika Freedmen’s Memorial w Waszyngtonie, Douglass zdawał się odwoływać te słowa, nazywając Lincolna „przede wszystkim prezydentem białych ludzi”, a amerykańskich czarnych „w najlepszym razie tylko jego pasierbami”. Ale celem Douglassa tego dnia było przebicie sentymentalności okazji i skrytykowanie porzucenia przez rząd Rekonstrukcji. I w ostatnich dekadach swojego długiego życia Douglass wielokrotnie powoływał się na Lincolna jako ucieleśniającego ducha postępu rasowego.
Martwienia Douglassa o Amerykę okazały się prorocze. W latach 90-tych XIX wieku, wraz z niepowodzeniem Rekonstrukcji i nadejściem Jima Crow, dziedzictwo emancypacji Lincolna legło w gruzach. Pojednanie regionalne – zażegnanie rozłamu między Północą a Południem – wyparło zaangażowanie narodu na rzecz praw obywatelskich. W 1895 roku, na spotkaniu żołnierzy Unii i Konfederacji w Chicago, tematy niewolnictwa i rasy zostały odłożone na bok, a skupiono się na pojednaniu Północy z Południem. Gdy w 1909 roku zbliżała się setna rocznica urodzin Lincolna, stosunki rasowe w kraju osiągały nadir.
W sierpniu 1908 roku w rodzinnym mieście Lincolna, Springfield, Illinois, wybuchły zamieszki po tym, jak biała kobieta, Mabel Hallam, stwierdziła, że została zgwałcona przez miejscowego czarnego mężczyznę, George’a Richardsona. (Później przyznała się do zmyślenia tej historii.) W piątek 14 sierpnia dwa tysiące białych mężczyzn i chłopców zaczęło atakować Afroamerykanów i podpalać czarne biznesy. „Lincoln was wyzwolił” – krzyczeli uczestnicy zamieszek. „Pokażemy wam, gdzie jest wasze miejsce”. Następnej nocy tłum podszedł do sklepu Williama Donnegana, 79-letniego afroamerykańskiego szewca, który robił buty dla Lincolna i u którego brata, fryzjera, Lincoln spotykał się z Afroamerykanami. Podpalając sklep Donnegana, tłum wywlókł staruszka na zewnątrz i obrzucił go cegłami, a następnie poderżnął mu gardło. Jeszcze żywy, został przeciągnięty przez ulicę na dziedziniec szkoły. Tam, niedaleko posągu Abrahama Lincolna, został wciągnięty na drzewo i pozostawiony na śmierć.
Zniesmaczona doniesieniami o tak paskudnej przemocy, grupa nowojorskich aktywistów utworzyła Narodowy Komitet Murzyński, wkrótce przemianowany na NAACP, z młodym uczonym o nazwisku W.E.B. Du Bois, który miał służyć jako dyrektor ds. reklamy i badań. Od początku misja organizacji była spleciona z misją Lincolna, co jasno wynikało z jednego z jej wczesnych oświadczeń: „Abraham Lincoln rozpoczął emancypację Murzynów amerykańskich”. National Association for the Advancement of Colored People proponuje jej dokończenie.”
Setna rocznica urodzin Lincolna oznaczała największe upamiętnienie jakiejkolwiek osoby w historii Ameryki. Wybito grosz Lincolna, pierwszą monetę z wizerunkiem amerykańskiego prezydenta, a w Waszyngtonie toczyły się rozmowy na temat wielkiego pomnika Lincolna, który miałby stanąć w stolicy kraju. W całym kraju, a także w wielu krajach świata, wychwalano 16. prezydenta Ameryki. W artykule redakcyjnym w londyńskim „Timesie” stwierdzono: „Razem z Waszyngtonem Lincoln zajmuje szczyt, którego nie osiągnie żadna trzecia osoba”. Dowódca brazylijskiej marynarki wojennej zarządził oddanie salwy z 21 dział „w hołdzie pamięci tego szlachetnego męczennika moralności i miłości bliźniego”. Dawne stany Konfederacji, które niecałe 50 lat wcześniej cieszyły się ze śmierci Lincolna, teraz oddawały hołd przywódcy, który zjednoczył naród. W. C. Calland, urzędnik stanowy w Missouri, który podczas wojny secesyjnej był stanem granicznym, który dostarczył 40 000 żołnierzy dla sprawy Konfederacji, ledwie powstrzymał swoje zdumienie w notatce relacjonującej uroczystości: „Być może żadne wydarzenie nie mogło zgromadzić wokół siebie tak wielu patriotycznych uczuć na Południu, jak urodziny Abrahama Lincolna…. Weterani Konfederacji odprawili publiczne nabożeństwa i dali publiczny wyraz uczuciu, że gdyby 'Lincoln żył’, dni odbudowy mogłyby zostać złagodzone, a era dobrych uczuć wprowadzona wcześniej.”
W większości Ameryki obchody były dokładnie posegregowane, w tym w Springfield, gdzie czarni (z wyjątkiem odrzuconego zaproszenia dla Bookera T. Washingtona) zostali wykluczeni z olśniewającej uroczystej kolacji. Jak donosiła „Chicago Tribune”, „od początku do końca ma to być sprawa liliowo-biała”. Po drugiej stronie miasta, w jednym z najbardziej znaczących czarnych kościołów w Springfield, Afroamerykanie spotkali się na swojej własnej uroczystości. „My, kolorowi, kochamy i czcimy pamięć Lincolna” – powiedział ks. L. H. Magee. „Jego imię jest synonimem wolności żony, męża i dzieci oraz szansy na życie w wolnym kraju, bez strachu przed łowcą niewolników i jego psami gończymi”. Nawiązując do „świętego prochu wielkiego emancypatora” leżącego na cmentarzu Oak Ridge w Springfield, Magee wezwał czarnych ludzi w całej Ameryce do pielgrzymowania do grobu Lincolna. I przeniósł swój wzrok o sto lat do dwusetnej rocznicy w 2009 roku i wyobraził sobie obchody Lincolna „przez prawnuki tych, którzy obchodzą to stulecie”. W tym odległym roku, przepowiedział Magee, „uprzedzenia zostaną wygnane jako mit i zdegradowane do mrocznych czasów 'czarów z Salem’. „
Godny uwagi wyjątek od reguły segregacji upamiętnień miał miejsce w Kentucky, gdzie prezydent Theodore Roosevelt, wieloletni wielbiciel Lincolna, przewodniczył dramatycznej ceremonii w starej zagrodzie Lincolna. Domek urodzinowy Lincolna, o wątpliwej proweniencji, został zakupiony od promotorów, którzy wystawiali go w całym kraju. Teraz stan, przy wsparciu Kongresu, planował odbudować ją na jej oryginalnym miejscu, na wzgórzu nad Sinking Spring, które pierwotnie przyciągnęło Thomasa Lincolna, ojca prezydenta, do posiadłości. Ta 110-hektarowa posiadłość miała stać się „wspólnotą narodu”, jak ogłoszono – skrzyżowaniem dróg łączącym cały kraj.
Siedem tysięcy ludzi pojawiło się na uroczystości poświęcenia, w tym wielu Afroamerykanów, którzy wmieszali się w tłum bez myśli o oddzieleniu. Kiedy Roosevelt rozpoczął swoje przemówienie, wskoczył na krzesło i został powitany przez wiwaty. „Z upływem lat” – powiedział swoim rześkim, podekscytowanym głosem – „…cały naród będzie odczuwał szczególne poczucie dumy z najpotężniejszego z potężnych ludzi, którzy opanowali potężne dni; miłośnika swojego kraju i całej ludzkości; człowieka, którego krew została przelana za zjednoczenie jego narodu i za wolność rasy: Abraham Lincoln”. Ceremonia w Kentucky zapowiadała możliwość narodowego pojednania i sprawiedliwości rasowej idących w parze. Ale tak się nie stało, co stało się 13 lat później, gdy poświęcono Pomnik Lincolna w Waszyngtonie.
Członkowie Komisji Pomnika Lincolna, powołanej przez Kongres w 1911 roku, widzieli w pomniku nie tylko hołd dla szesnastego prezydenta, ale także symbol zjednoczonego narodu. Po tym, jak mieszkańcy Północy i Południa walczyli ramię w ramię w wojnie hiszpańsko-amerykańskiej w 1898 roku i ponownie w I wojnie światowej, nadszedł czas, aby raz na zawsze odłożyć na bok różnice podziałów. Oznaczało to, że Lincoln uhonorowany na National Mall nie może być człowiekiem, który militarnie złamał Południe lub zmiażdżył instytucję niewolnictwa, ale obrońcą Unii. „Podkreślając jego ocalenie Unii, przemawiasz do obu sekcji”, napisał Royal Cortissoz, autor napisu, który zostanie wyryty wewnątrz gotowego budynku za prawie 20-stopową rzeźbą siedzącego Lincolna autorstwa Daniela Chestera Frencha. „Nie mówiąc nic o niewolnictwie, unikamy ocierania starych ran.”
Dwaj amerykańscy prezydenci – Warren G. Harding i William Howard Taft – wzięli udział w ceremonii poświęcenia, która odbyła się 30 maja 1922 roku, a głośniki na dachu pomnika przeniosły uroczystości na całe centrum handlowe. Czarni goście zostali usadzeni w „kolorowej sekcji” z boku. Nie chcąc aktywisty, który mógłby rzucić wyzwanie przeważnie białej publiczności, wybrali Roberta Russa Motona, łagodnego prezesa Instytutu Tuskegee, i zażądali od niego, by wcześniej przedstawił swój tekst do korekty. Ale w tym, co okazało się być najmocniejszym przemówieniem dnia, Moton podkreślił emancypacyjne dziedzictwo Lincolna i wezwał Amerykanów, aby żyli zgodnie ze swoim powołaniem do bycia narodem „równej sprawiedliwości i równych szans.”
W dniach, które nastąpiły później, przemówienie Motona przeszło prawie całkowicie bez echa. Nawet jego nazwisko zostało usunięte z zapisu – w większości relacji Moton był określany po prostu jako „przedstawiciel rasy”. Afroamerykanie w całym kraju byli oburzeni. The Chicago Defender, afroamerykański tygodnik, nawoływał do bojkotu Lincoln Memorial, dopóki nie zostanie on odpowiednio poświęcony prawdziwemu Lincolnowi. Niedługo potem, na dużym zgromadzeniu przed pomnikiem, biskup E.D.W. Jones, afroamerykański przywódca religijny, nalegał, że „nieśmiertelność wielkiego emancypatora nie leży w jego zachowaniu Unii, ale w jego daniu wolności Murzynom Ameryki.”
W ciągu ostatnich dziesięcioleci, pomnik Lincolna był sceną wielu dramatycznych momentów w historii. Zdjęcie prezydenta Franklina D. Roosevelta zrobione pod pomnikiem 12 lutego 1938 roku pokazuje go opartego o attaché wojskowego, z ręką na sercu. „Nie wiem, do której partii należałby Lincoln, gdyby żył” – powiedział Roosevelt dwa lata później. „Jego sympatie i motywy mistrzostwa samej ludzkości uczyniły go na wszystkie przyszłe wieki prawowitą własnością wszystkich partii – każdego mężczyzny, kobiety i dziecka w każdej części naszej ziemi”. 9 kwietnia 1939 roku, po tym jak odmówiono jej z powodu rasy korzystania z Constitution Hall w Waszyngtonie, wielki kontralt Marian Anderson został zaproszony do zaśpiewania pod pomnikiem Lincolna. Siedemdziesiąt pięć tysięcy ludzi, czarnych i białych, zgromadziło się pod pomnikiem na emocjonalnym koncercie, który jeszcze bardziej połączył pamięć Lincolna z postępem rasowym. Trzy lata później, w ponurych dniach II wojny światowej, kiedy wydawało się, że alianci mogą przegrać wojnę, pamięć o Lincolnie posłużyła jako potężna siła narodowej zachęty. W lipcu 1942 roku, na scenie na świeżym powietrzu w zasięgu wzroku Lincoln Memorial, odbyło się potężne wykonanie „Portretu Lincolna” Aarona Coplanda, z Carlem Sandburgiem czytającym słowa Lincolna, w tym „my tutaj wysoko postanawiamy, że ci zmarli nie umrą na próżno.”
W 1957 roku, 28-letni Martin Luther King Jr. przybył do Lincoln Memorial, aby pomóc w prowadzeniu protestu na rzecz praw wyborczych dla czarnych. „Duch Lincolna wciąż żyje”, ogłosił przed protestem. Sześć lat później, w 1963 roku, powrócił na Marsz na Waszyngton. Sierpniowy dzień był jasny i słoneczny, a ponad 200 000 ludzi, czarnych i białych, zbiegło się na Mall przed Lincoln Memorial. W swoim przemówieniu King nazwał Proklamację Emancypacji Lincolna „latarnią nadziei dla milionów murzyńskich niewolników, którzy zostali pokiereszowani w płomieniu więdnącej niesprawiedliwości”. Ale nie wystarczyło, kontynuował, po prostu gloryfikować przeszłość. „Sto lat później musimy zmierzyć się z tragicznym faktem, że Murzyn wciąż nie jest wolny…. jest wciąż smutno okaleczony przez kajdany segregacji i łańcuch dyskryminacji”. A potem powiedział zachwyconemu tłumowi: „Mam marzenie”. Autor i krytyk książkowy New York Timesa, Richard Bernstein, nazwał później słowa Kinga „najważniejszym fragmentem amerykańskiego oratorium od czasu Gettysburg Address Lincolna.”
Zaledwie trzy miesiące po tym przemówieniu prezydent John F. Kennedy został zamordowany, zapoczątkowując okres narodowej żałoby nieporównywalny z tym, który nastąpił po zabójstwie Lincolna. Podobnie jak w poprzednim stuleciu, wysiłki Kennedy’ego na rzecz praw obywatelskich skłoniły niektórych do opłakiwania go jako „drugiego emancypatora”. A. Philip Randolph, który zorganizował Marsz na Waszyngton, oświadczył, że nadszedł czas, aby dokończyć „tę niedokończoną sprawę amerykańskiej demokracji, za którą zginęło dwóch prezydentów.”
Aby zaspokoić głęboką potrzebę narodowego uzdrowienia i jedności, wdowa po JFK, Jacqueline Kennedy – w porozumieniu z innymi członkami rodziny i oficjalnymi planistami – postanowiła wzorować pogrzeb swojego męża na pogrzebie Lincolna. Trumna prezydenta została złożona w stanie spoczynku we Wschodnim Pokoju Białego Domu, a następnie przeniesiona do Wielkiej Rotundy Kapitolu i spoczęła na katafalku użytym podczas pogrzebu Lincolna. W końcowej drodze na Cmentarz Narodowy w Arlington samochody pogrzebowe przejeżdżały z szacunkiem obok pomnika Lincolna. Jednym z najbardziej przejmujących obrazów z tamtej epoki była polityczna karykatura narysowana przez Billa Mauldina, przedstawiająca posąg Lincolna pochylonego w smutku.
W ciągu prawie pół wieku od tamtego czasu reputacja Lincolna była atakowana z różnych stron. Malcolm X zerwał z długą tradycją afroamerykańskiego podziwu dla Lincolna, mówiąc w 1964 roku, że zrobił on „więcej, by oszukać Murzynów, niż jakikolwiek inny człowiek w historii”. W 1968 roku, wskazując na wyraźne przykłady uprzedzeń rasowych Lincolna, Lerone Bennett Jr. zapytał w magazynie Ebony: „Czy Abe Lincoln był Białym Supremacjonistą?”. (Jego odpowiedź: tak.) Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte były okresem, w którym wszelkiego rodzaju ikony – zwłaszcza wielcy przywódcy z przeszłości – były rozbijane, a Lincoln nie był wyjątkiem. Pojawiły się stare argumenty, że tak naprawdę nigdy nie zależało mu na emancypacji, że w gruncie rzeczy był politycznym oportunistą. Libertarianie zajmujący się prawami stanów krytykowali jego agresywne podejście do wojny secesyjnej, ataki na swobody obywatelskie i powiększanie rządu federalnego.
W szczególności postrzegane nadużywanie władzy wykonawczej przez administrację Nixona podczas wojny w Wietnamie wywołało niepochlebne porównania z działaniami Lincolna w czasie wojny. Niektórzy uczeni odrzucili jednak takie porównania, zauważając, że Lincoln niechętnie zrobił to, co uważał za konieczne dla zachowania Konstytucji i narodu. Historyk Arthur Schlesinger Jr. napisał w 1973 r., że ponieważ wojna w Wietnamie nie osiągnęła tego samego poziomu kryzysu narodowego, Nixon „starał się ustanowić jako normalną władzę prezydencką to, co poprzedni prezydenci uważali za władzę uzasadnioną jedynie ekstremalnymi sytuacjami kryzysowymi. . . . Nie przyznaje się, jak Lincoln, do wątpliwości co do legalności swojego kursu.”
Dekady później, kolejna wojna ponownie wysunęłaby dziedzictwo Lincolna na pierwszy plan. Wkrótce po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 roku prezydent George W. Bush zwrócił się do Kongresu słowami przywołującymi komentarze Lincolna na początku wojny secesyjnej: „Przebieg tego konfliktu nie jest znany”, powiedział Bush, „ale jego wynik jest pewny. Wolność i strach, sprawiedliwość i okrucieństwo zawsze były w stanie wojny i wiemy, że Bóg nie jest neutralny pomiędzy nimi.” Podobnie jak w czasach Wietnamu, późniejsze kontrowersje związane z prowadzeniem przez Biały Dom wojny z terroryzmem – takie jak stosowanie tajnych podsłuchów i przetrzymywanie „bojowników wroga” bez procesu – wywołały kolejną rundę debat na temat uprawnień prezydenckich i precedensów stworzonych przez Lincolna.
Pomimo takich utrzymujących się kontrowersji, Lincoln jest konsekwentnie wymieniany jako jeden z trzech największych prezydentów USA, obok Jerzego Waszyngtona i Franklina D. Roosevelta. I choć wielu Afroamerykanów straciło do niego szacunek na przestrzeni dekad, ostatnie wypowiedzi prezydenta Baracka Obamy i innych sugerują ponowne uznanie. To w końcu czarni Amerykanie odmówili porzucenia emancypacyjnej spuścizny Lincolna, nawet gdy biali Amerykanie chcieli o niej zapomnieć. I jeśli Lincoln podzielał rasowe uprzedzenia swoich czasów, prawdą jest również, że jego poglądy znacznie wzrosły w ciągu lat jego prezydentury. Był „pierwszym wielkim człowiekiem, z którym swobodnie rozmawiałem w Stanach Zjednoczonych”, napisał Frederick Douglass, „który w żadnym przypadku nie przypomniał mi o różnicy między nim a mną, o różnicy koloru skóry.”
A jednak, jak Bennett i inni słusznie podkreślali, Lincoln wcześniejszych pokoleń czarnych był również po części postacią mityczną – jego własne uprzedzenia rasowe były zbyt lekceważone, nawet gdy rola Afroamerykanów w emancypacji była niedoceniana. W serii artykułów redakcyjnych z 1922 roku dla czasopisma NAACP „The Crisis”, W.E.B. Du Bois podkreślił znaczenie usunięcia Lincolna z piedestału, aby zwrócić uwagę na potrzebę ciągłego postępu. Ale Du Bois odmówił odrzucenia Lincolna w tym procesie. „Blizny, dziwactwa i sprzeczności Wielkich nie umniejszają, lecz zwiększają wartość i znaczenie ich walki w górę” – pisał. Ze wszystkich wielkich postaci XIX wieku, „Lincoln jest dla mnie najbardziej ludzki i godny miłości. I kocham go nie dlatego, że był doskonały, ale dlatego, że nie był, a jednak zatriumfował”. W eseju z 2005 roku w magazynie „Time” Obama powiedział w zasadzie to samo: „Jestem w pełni świadomy jego ograniczonych poglądów na temat rasy. Ale… pośród mrocznej burzy niewolnictwa i zawiłości rządzenia podzielonym domem, w jakiś sposób utrzymał swój moralny kompas skierowany mocno i prawdziwie.”
Lincoln zawsze pozostanie prezydentem, który pomógł zniszczyć niewolnictwo i zachować Unię. Z uporem, ostrożnością i doskonałym wyczuciem czasu, niemal fizycznie angażował się w rozwijającą się historię. Określany przez niektórych jako oportunista, był w rzeczywistości artystą, reagującym na wydarzenia tak, jak on sam zmieniał się w czasie, pozwalając sobie wyrosnąć na prawdziwego reformatora. Nieprawidłowo oceniany jako zwykły żartowniś, niekompetentny, niepoważny, był w rzeczywistości najpoważniejszym aktorem na scenie politycznej. Był politycznie sprytny i patrzył na historię z dystansem. I wiedział, kiedy uderzyć, by osiągnąć swój cel. Już za samą pracę na rzecz 13. poprawki, która zniosła niewolnictwo w Stanach Zjednoczonych, zasłużył sobie na stałe miejsce w historii ludzkiej wolności.
W dodatku był człowiekiem cierpliwym, który odmawiał demonizowania innych; osobą środka, która potrafiła budować mosty ponad przepaściami. W tym może tkwić jedno z jego najważniejszych dziedzictw – jego niezłomne pragnienie zjednoczenia narodu amerykańskiego. W chicagowskim Parku Granta, w noc ogłoszenia go zwycięzcą wyborów w 2008 roku, Obama starał się uchwycić ten sentyment, cytując cytat z pierwszego inauguracyjnego przemówienia Lincolna: „Nie jesteśmy wrogami, ale przyjaciółmi…. Choć pasja może być napięta, nie może zerwać naszych więzów uczucia.”
A wraz z inauguracją pierwszego afroamerykańskiego prezydenta w kraju, pamiętamy, że w 1864 roku, gdy działania wojenne Unii szły źle, rząd krajowy mógł mieć pokusę zawieszenia nadchodzących wyborów. Lincoln nie tylko nalegał, by się odbyły, ale także oparł swoją kampanię na kontrowersyjnej platformie wzywającej do przyjęcia 13. poprawki, gotów zaryzykować wszystko w jej imieniu. Kiedy w listopadzie odniósł przytłaczające zwycięstwo, uzyskał mandat do realizacji swojego programu. „Gdyby rebelia mogła zmusić nas do rezygnacji lub odłożenia wyborów krajowych”, mówił do zgromadzonego tłumu z okna Białego Domu, „mogłaby słusznie twierdzić, że już nas podbiła i zrujnowała…. pokazała, że rząd ludowy może utrzymać wybory krajowe w środku wielkiej wojny domowej.”
Na całym świecie rządy rutynowo zawieszają wybory, powołując się na uzasadnienie „zagrożenia narodowego”. Jednak Lincoln ustanowił precedens, który gwarantował prawa wyborcze Amerykanów przez kolejne wojny i depresje gospodarcze. Choć nasze rozumienie jego osoby jest bardziej zniuansowane niż kiedyś, i jesteśmy w stanie lepiej rozpoznać jego ograniczenia, jak i mocne strony, Abraham Lincoln pozostaje wielkim przykładem demokratycznego przywództwa – według większości kryteriów, naprawdę naszym największym prezydentem.
Philip B. Kunhardt III jest współautorem wydanej w 2008 roku książki Looking for Lincoln i stypendystą Bard Center.
.