M/s 24/7, imho, jest najtrudniejszą rzeczą w świecie BDSM do osiągnięcia. To wymaga szczególnej osobowości (poza jedynie dominującym i uległym) po obu stronach, aby nawet spróbować. Znam kilka par, dla których wydaje się to działać – i kilka, które (bez urazy dla nikogo), że muszę się zastanawiać, czy są one naprawdę tak 24/7 jak ich „publiczny” obraz sugerowałby. Ale kim ja jestem, żeby osądzać? Jeśli to działa dla nich…. i tych, którzy sprawiają, że to działa, wow, jestem w podziwie, szczerze – chociaż nie mogę sobie wyobrazić życia w ten sposób.
Mam tylko problemy z tymi Mistrzami/niewolnikami 24/7, którzy emanują postawą kinkier-than-thou, że „naprawdę żyją tym”, podczas gdy reszta z nas tylko „gra na tym”. Chodzi mi o to, jaka jest różnica, naprawdę? Co działa, to działa. Niestety jestem tu wystarczająco długo, aby natknąć się na wspaniałych, kompetentnych i hojnych ludzi, jak również na irytująco uciążliwe nadęte dupki.
Aby to zadziałało, musisz być zręczny w żonglowaniu i wślizgiwaniu się do i z roli, ponieważ są obszary, gdzie po prostu nie możesz wprowadzić swojego kink tak w pełni, jak byś chciał. Gabinety lekarskie, kwestie prawne, takie jak kredyty hipoteczne, biznes, opieka nad dziećmi, praca, itp. Jasne, jeśli masz wystarczający majątek, który pozwala ci trzymać niewolnika(ów) w domu i karierę/rodzinę, która pozwala ci być otwarcie kinky, możesz zrobić o wiele więcej przy mniejszej ingerencji. Ale większość z nas nie ma tego luksusu.
Problem z tym żonglowaniem i wślizgiwaniem się i wychodzeniem z roli (znowu, moja opinia) jest taki, że wychodzenie z roli może utrudnić powrót do niezbędnego sposobu myślenia.
Użyję mojego własnego doświadczenia jako przykładu. I nie jest to bynajmniej prawdą dla wszystkich. Kiedy zaczynałem z moim panem, nie byliśmy przyjaciółmi, nie kochankami, nie byliśmy niczym innym jak tylko panem i niewolnikiem. Żadnych szarych stref, żadnych oczekiwań, żadnego bagażu z „przedtem”. To było proste, aby wiedzieć, czym jest całkowite posłuszeństwo, i oboje tego chcieliśmy.
To było dodatkowo skomplikowane przez mistrza, który był (i nadal jest) twardo grającym sadystą, nie doting Daddy dom, nie dom, który chciał księżniczkę w ciągu dnia i dziwkę w sypialni. Nasze fantazje, nasze potrzeby, były o wiele ostrzejsze, mroczniejsze.
Pewna ilość bólu była dla mnie ekscytująca, ale głównie znajdowałam przyjemność w prawdziwym cierpieniu – znoszeniu – bólu, który musiał zadać. To stało się rdzeniem mojej uległości. Miał ścisłe zasady dotyczące tego, o co mogłam go prosić i czego od niego oczekiwać. I na początku bardzo mi się to podobało. To karmiło niewolnika we mnie, a ja potrzebowałam go jako mojego wszechmocnego boga – tak bardzo jak on potrzebował tej władzy nade mną.
I to mogło być również skomplikowane przez mój inny związek, w którym otrzymywałam czułość i przywiązanie, których potrzebowałam po prostu jako istota ludzka, a nie niewolnik – więc mogłam trzymać pana na piedestale jako „pana” – nie potrzebowałam ani nie chciałam tych rzeczy od niego. Potrzebowałem, w rzeczywistości, aby on przedkładał wszystkie swoje pragnienia i potrzeby nad moje, bo inaczej nie czułem, że jestem naprawdę uległy. To było dla mnie podobne do religijnej ekstazy dawnych świętych i męczenników.
Niektóre pary nie znajdują sprzeczności w „Mistrzu” i kochanku/przyjacielu. Ale dla mnie to nie działało. Dla niego to nie działało. Potrzebowałam go tak nieomylnego i nieugiętego jak Bóg. Być może dlatego, że sama jestem zbyt niezależna, zbyt „dominująca” w osobowości, być może dlatego, że potrzebowałam pewnego poziomu intensywności.
Przesunęliśmy się o kilka lat do przodu, gdzie staliśmy się prawdziwymi kochankami i przyjaciółmi. Jego poziom gry zaczął się obniżać, a jego surowe oczekiwania nieco się rozluźniły – nie dlatego, że zaspokoiło to jego potrzeby, ale dlatego, że mnie kocha. Jest o wiele bardziej świadomy bólów, które pojawiają się po zabawie, siniaków i upadków, ryzyka fizycznego i emocjonalnego – jak również tego, że wie, że miała ciężki tydzień w pracy, nie czuje się dobrze, musi jutro wcześnie wstać…. życie, innymi słowy. Czy to czyni go słabym panem? Zły dominant? Nie, to po prostu wprowadziło pewne szare strefy do tego, czego potrzebował. Mistrz ma potrzeby tak samo jak sub/niewolnik.
I jak stał się bardziej kochankiem niż mistrzem, znalazłem moje oczekiwania i potrzeby przesuwające się, jak również. Kiedy są luki w komunikacji, a ja miałam ciężki dzień lub po prostu nie czułam się szczególnie „uległa” z powodu innych rozproszeń – odkryłam, że czasami reaguję na ostrą grę i żądania z dziecięcą krzywdą: „Jak możesz mnie kochać i ranić w ten sposób? Jak możesz prosić mnie o zrobienie tego, kiedy ja naprawdę tego nie chcę?”
Na wiele sposobów, związki D/s są jak dziecko i rodzic. Czasami rodzic poddaje się z powodu miłości do dziecka i chęci pocieszenia go, pogłaskania i rozpieszczenia; czasami dziecko buntuje się i naciska na dyscyplinę; czasami rodzic jest po prostu zmęczony i daje dziecku zabawkę, o którą krzyczy, lol. Niektórym rodzicom łatwiej jest być surowym, innym nie.
A ponieważ moja niewolnica nie była karmiona, coraz trudniej było jej utrzymać mentalność całkowitego posłuszeństwa, coraz bardziej schodziła na dalszy plan. Pan i ja zaczęliśmy współdziałać jak równy z równym… i zarówno „Pan” jak i „niewolnik” trochę się zatarli.
Niektórzy ludzie doświadczają tego samego, a jednak udaje im się kontynuować związek M/s z pewnymi ograniczeniami, być może, ale to działa dla nich. Dla mnie i mojego pana… cóż, oboje mieliśmy na myśli konkretny poziom D/s jako nasz cel, a kiedy stało się oczywiste, że żadne z nas nie może utrzymać tego poziomu, zdecydowaliśmy wspólnie, że nie możemy już z czystym sumieniem nazywać siebie „panem” i „niewolnikiem.”
Po prawie dziewięciu latach teraz, nie jesteśmy właściwie pewni jak się nazywać. On jest moim dominantem, kochankiem, przyjacielem i partnerem do zabawy. Staram się pogłębiać i poszerzać moją uległość wobec niego, ale z wielu powodów – niektóre z nich dotyczą bardziej mojej ewolucji w tym stylu życia niż jego – po prostu nie mogę już być niewolnikiem. To po prostu nie jest we mnie. Spędziłam kilka lat na dość intensywnym opłakiwaniu tego niewolnika. Spędziłem więcej czasu obwiniając go za to, że nie jest już „panem”, nie zdając sobie sprawy, że byłem równie winny temu, że nie spełniam już jego potrzeb.
To nie jest porażka, to nie jest tak, że „bawimy się w to”. To po prostu jest to, co jest, ponieważ musimy na nowo wymyślić nasz związek D/s w sposób, który działa dla nas obu. To jest ciągły proces.
Znowu, to nie jest sposób w jaki to działa dla każdego, ale myślę, że wielu może zrozumieć zmiany przez które przeszliśmy.
Tak, są sposoby, że niektóre pary zdołają utrzymać swoje związki M/s pomimo „prawdziwego” życia. W jakimś innym poście, mógłbym podać wam małe rytuały i praktyki, które mogą być w tym celu użyte. Wszystko zależy od tego, czego chcecie i potrzebujecie.
Wiele zależy od tego, jakimi dominującymi i uległymi chcecie być. Czy monogamiczna para może mieć „mamę i seks” oraz „mamę i sesje”? Oczywiście, jeśli to działa dla ciebie. Jeśli okaże się, że tak mocno, jak się staracie, jedno z was wciąż nie dostaje tego, czego potrzebuje? Cóż, wtedy musicie poszukać innych sposobów na wypełnienie tych potrzeb, albo wasz związek będzie dręczony przez niezadowolenie, tęsknotę, zastanawianie się „co by było gdyby?”. Tak samo jak w każdym związku.
Więcej niż cokolwiek innego, ten styl życia polega na uzyskaniu tego, czego chcesz i potrzebujesz, aby być spełnioną, szczęśliwą i zrównoważoną osobą.
.