Wkrótce po wydaniu w 2007 roku filmu 300-Zack Snyder’s computerized gorefest about the ancient Battle of Thermopylae-the Iranians issued an angry response. Ówczesny prezydent Mahmud Ahmadineżad nie był zadowolony z jaskrawego przedstawienia w filmie hord zdziczałych Persów, kłębiących się i umierających wokół słynnej grupy Spartan, których ostatni bastion 2500 lat temu na krótko skontrolował napór imperium perskiego na Grecję kontynentalną. Film był „obrazą dla Iranu”, powiedział jeden z rzeczników Ahmadineżada; to była „część kompleksowej wojny psychologicznej USA skierowanej na kulturę irańską”, powiedział inny.
Obecny, bardziej dyplomatyczny prezydent Iranu Hassan Rouhani jeszcze nie zareagował na sequel filmu, 300: Rise of an Empire, który zarobił 45 milionów dolarów w pierwszy weekend w amerykańskich kinach. Ale z pewnością nie będzie zadowolony. Podobnie jak poprzednik, nowy 300 przedstawia fałszywe zderzenie cywilizacji. Umięśnieni, milczący Grecy – tym razem walczący na morzu – nadal prężą swoje miłujące wolność bicepsy, wyrąbując sobie drogę przez pozbawione twarzy tłumy mieszkańców Wschodu. Persowie pozostają ucieleśnieniem każdego orientalistycznego stereotypu, jaki można sobie wyobrazić: dekadenccy, nadmiernie rozpaleni, podstępni, słabi, pozbawieni kręgosłupa. Nie są też w stanie wygrać bitwy z Grekami bez pomocy greckiego zdrajcy: w nowym filmie jest nim Artemizja, kobieta ogarnięta szaleńczą żądzą władzy i zniszczenia. Moje serce jest perskie”, mówi żmijowym głosem.
Szybkie sięgnięcie do materiału źródłowego, a konkretnie do „Dziejów” Herodota, najsłynniejszego greckiego kronikarza wojen perskich, pokazuje, jak niedorzeczne są niektóre z tych słów. Artemizja nie była samotną, żądną krwi podżegaczką wojenną, lecz jedną z niezliczonych Greczynek służących w perskich armiach i postacią o znacznej mądrości. Według Herodota ostrzegała perskiego cesarza Kserksesa przed stoczeniem katastrofalnej w skutkach bitwy morskiej pod Salaminą, do której w filmie przystępuje z wściekłą manią. Masywny Themistokles, ateńska postać z nowego 300, jest przedstawiony jako bezinteresowny obrońca zachodniej wolności; zgodnie ze starożytnymi greckimi relacjami, jednak później przechodzi na stronę Persów i przyłącza się do syna Kserksesa.
Większy obraz kulturowy namalowany przez nowe 300 nie jest bardziej budujący – przedstawia despotyczny, brutalny Wschód przeciwko ludowemu, demokratycznemu Zachodowi. W różnych momentach filmu narrator przypomina widzowi z przytłaczającą powagą, że Persowie „boją się”, „kpią”, a nawet „denerwują się” rodzącą się w Grecji demokracją. Aby wbić do głowy surowe, ahistoryczne przesłanie, Persowie odnoszą swoje jedyne zwycięstwo w filmie, kiedy zamachowiec-samobójca jest w stanie zniszczyć kilka greckich okrętów.
Byłoby miło przypisać to okrucieństwo, jak wielu, głupiej wyobraźni Snydera, producenta filmu i współautora scenariusza, oraz Franka Millera, autora powieści graficznych, którego splamione krwią książki stanowią bezpośrednią podstawę filmów. W żadnej innej kronice starożytności Kserkses nie jest bezwłosym, pokrytym klejnotami stworzeniem o fetyszu obozowym. Twórcy filmu wiedzą, że nie jest to historia oparta na faktach: rozgrywa się ona w „fikcyjnym, mitologicznym świecie”, mówi Snyder w notatkach rozdawanych dziennikarzom podczas pokazu prasowego w zeszłym tygodniu.
Ale hollywoodzka franczyza Snydera nie jest osamotniona w swoich fikcjach. Tradycja zachodniego mitotwórstwa zyskała na popularności w XIX wieku, kiedy to twierdzono, że bitwy pomiędzy greckimi miastami-państwami a imperium perskim były starciem o losy samej zachodniej cywilizacji. Wybitni historycy tamtych czasów wierzyli, że klęska Kserksesa pomogła zachować rzekomo greckie atrybuty wolnomyślicielstwa i rozumu w obliczu wschodniego zacofania i mistycyzmu. Jest to wątpliwy pogląd, który niektórzy konserwatywni badacze na Zachodzie propagują do dziś. Skrajnie prawicowa, antyimigrancka partia Złoty Świt w Grecji organizuje ceremonie w Termopilach, jak donosił TIME w 2012 roku, skandując „Grecja należy do Greków” przed odlanym z brązu posągiem zabitego spartańskiego króla Leonidasa.
300: Rise of an Empire bezwstydnie pobłaża tej demonizacji Persów – obcego, niebezpiecznego „Innego”. Jest to dalekie od sposobu, w jaki wielu starożytnych Greków postrzegało swój świat w tamtych czasach. Persowie autorstwa greckiego dramaturga Ajschylosa, który rzeczywiście walczył w bitwie pod Salaminą, wyobrażają sobie scenę w perskiej stolicy po katastrofalnej klęsce imperium. Jest tam płacz, lament i przestroga przed pychą i imperialną przesadą. To lekcja nie tylko dla Persów. Spłukane chwałą Ateny Ajschylosa mają rozpocząć długą, wyniszczającą wojnę z innymi greckimi państwami, zwłaszcza ze Spartą, która przyniesie dekady zniszczeń greckiemu światu. To historia, której opowiedzenie jest wyzwaniem dla Snydera i Millera.
Skontaktuj się z nami pod adresem [email protected].