Każdego 14 kwietnia, w godzinę zamachu na Abrahama Lincolna, miejsce, w którym do niego doszło, jest jednym z najbardziej samotnych miejsc historycznych w Ameryce.
Powinienem to wiedzieć. Robię rozczarowujące pielgrzymki rocznicowe do tego miejsca od ponad ćwierć wieku. Moja pierwsza miała miejsce w 1987 roku, podczas mojej pierwszej wiosny w Waszyngtonie, kiedy moja przyszła żona i ja służyliśmy w administracji Reagana. Po pracy wybraliśmy się na spacer do zapyziałej dzielnicy otaczającej Ford’s Theatre i odkryliśmy Geraldine’s House of Beef, restaurację, której jedyną atrakcją był stolik przy oknie frontowym, z którego roztaczał się widok na fasadę Forda przy Tenth Street NW. Postanowiliśmy zjeść kolację, czekając, co się wydarzy. Oczywiście, pomyśleliśmy, że wkrótce przybędą tłumy, aby uczcić najbardziej ukochanego prezydenta w historii Ameryki. Bez wątpienia Służba Parku Narodowego, która zarządza Ford’s od 1933 roku, zorganizowałaby uroczystą ceremonię.
Dziewiąta po południu, nic. Dziesiąta po południu – około 20 minut przed momentem, w którym John Wilkes Booth wystrzelił ze swojego jednostrzałowego pistoletu Deringer w tył głowy prezydenta i zmienił losy narodu – nic. Wtedy zobaczyliśmy ruch. Kombi skręciło w Dziesiątą Ulicę. W środku znajdowała się pocztówkowa amerykańska rodzina – dwoje rodziców i dwoje małych dzieci, chłopiec i dziewczynka. Kiedy samochód zwolnił i przejechał obok, kierowca wskazał przez okno na teatr. Głowy dzieci obróciły się w lewo i kiwnęły głową w górę i w dół. Samochód pojechał dalej.
To było to. Tak naród amerykański uczcił Abrahama Lincolna w noc i w miejscu jego zabójstwa. Nie zdawałem sobie wtedy z tego sprawy, ale to był moment, który doprowadził mnie do napisania mojej książki Obława: The 12-Day Chase for Lincoln’s Killer.
Przez wszystkie kolejne 14 kwietnia w Ford’s nic się nie zmieniło. Daleko od zapraszania ludzi do siedzenia na czuwaniu, ochroniarze i policja Służby Parku Narodowego zniechęcali nocnych gości rocznicowych. W 2013 roku omal nie zostałem aresztowany, próbując uhonorować Lincolna.
Około godziny 21:00 usiadłem, jak to stało się moim zwyczajem, na frontowych schodach Petersen House, pensjonatu, w którym Lincoln zmarł o 7:22 rano 15 kwietnia 1865 roku. Również on jest zarządzany przez Służbę Parków Narodowych jako część historycznego miejsca zamachu. Wyobraziłem sobie, że drzwi teatru po drugiej stronie drogi otwierają się i krzycząca, rozgorączkowana publiczność w liczbie 1500 osób zalewa Dziesiątą Ulicę. Oczami wyobraźni widziałem nieprzytomnego prezydenta, jak wynoszono go na ulicę. Wyobraziłem sobie, jak mieszkaniec Petersen House otworzył drzwi na szczycie schodów i krzyknął: „Przyprowadźcie go tutaj!” i jak żołnierze przenieśli go obok miejsca, w którym siedziałem.
Po drugiej stronie ulicy strażnik wewnątrz Ford’s Theatre pchnął drzwi z pleksiglasu obok swojego biurka ochrony i krzyknął: „Zejdź z tych schodów! Nie możesz tam siedzieć. To własność prywatna. Zadzwonię na policję.” Wstałem i przeszedłem na drugą stronę ulicy. Wyjaśniłem jej, że dziś jest rocznica zamachu na Lincolna. Że byłem członkiem rady doradczej Towarzystwa Teatru Forda. Że napisałem książkę o tym, co się stało. A te kroki, nie mogłem się oprzeć, żeby jej nie przypomnieć, należały do narodu amerykańskiego.
Gapiła się na mnie, nic nie rozumiejąc. Wróciłem do Domu Petersena i usiadłem. Dziesięć minut później podjechały dwa samochody policyjne Służby Parku. Trzej policjanci powiedzieli, że oficer Johnson zgłosił wrogiego bezdomnego mężczyznę czającego się w pobliżu. „Wielu mężczyzn siada na tych schodach i oddaje mocz na dom” – powiedział jeden z funkcjonariuszy. „Skąd mamy wiedzieć, że nie zamierzasz tego zrobić? Nie masz prawa tu siedzieć.” Po wielu napiętych dyskusjach, inny oficer przewrócił oczami i poradził mi, żebym cieszył się wieczorem.
W zeszłym roku przyprowadziłem dwóch przyjaciół jako wzmocnienie. Kraj był w środku świętowania 2011-15 sesquicentennial wojny secesyjnej. To z pewnością przyciągnęłoby ludzi. Ale nie. Pojawiło się mniej niż dziesięć osób. Zamieściłem rozczarowany raport na Twitterze. I nie otrzymał żadnych comments.
Rzeczy obiecują być inne to 14 kwietnia, 150 rocznica zamachu. Ford’s Theatre Society i służby parku przekształcą Tenth Street w tunel czasu, który przeniesie odwiedzających z powrotem do widoków i dźwięków z 1865 roku. Od rana 14 kwietnia ulica zostanie zamknięta dla ruchu. Ford’s pozostanie otwarty przez 36 godzin, aby dostosować się do harmonogramu krótkich spektakli historycznych, odczytów, występów muzycznych i chwil ciszy. Sprzedawcy uliczni będą sprzedawać małe papierowe flagi upamiętniające upadek Richmond i faktyczny koniec wojny secesyjnej, tak jak robili to w 1865 roku, aż do momentu zamachu.
A o 22:20 wszystko zamilknie, aż hejnalista grający na dzwonkach przerwie czar. Wtedy, po raz pierwszy od 150 lat, żałobnicy będą czuwać z pochodniami przed Domem Petersena. Ja również tam będę, zaznaczając kulminację trwającej całe życie fascynacji zabójstwem Abrahama Lincolna.
Urodziłem się 12 lutego, w dniu urodzin Lincolna. Od dzieciństwa dostawałem w prezencie książki i pamiątki na jego temat. Kiedy miałem 10 lat, moja babcia podarowała mi rycinę przedstawiającą Bootha Deringera. Razem z nią oprawiony był wycinek z Chicago Tribune z dnia śmierci Lincolna. Ale historia była niekompletna, kończyła się w połowie zdania. Powiesiłem ją na ścianie mojej sypialni i czytałem setki razy w dzieciństwie, często myśląc: „Chcę poznać resztę historii”. Mam ją do dziś.
W weekendy błagałem rodziców, żeby zabrali mnie do starego Chicago Historical Society, żebym mógł odwiedzić jego najcenniejszą relikwię, łoże śmierci Lincolna. Tęskniłem za wyjazdem do Waszyngtonu, aby odwiedzić Ford’s Theatre, a mój ojciec zabrał mnie tam ze sobą w podróż służbową. Ta chłopięca ciekawość zmieniła mnie w obsesyjnego, trwającego całe życie kolekcjonera oryginalnych dokumentów, fotografii i artefaktów związanych z zabójstwem Lincolna.
I lata później doprowadziła do powstania książek: Manhunt; jej sequela, Bloody Crimes; a nawet książki dla młodych dorosłych, Chasing Lincoln’s Killer. Nie mógłbym ich napisać bez mojego osobistego archiwum. Tak naprawdę myślę o sobie jako o szalonym kolekcjonerze, któremu zdarza się pisać książki. Moja kolekcja zawiera magiczne przedmioty, które mają swoje znaczenie. One nie tylko odzwierciedlają historię, one są historią. Z okazji 150 rocznicy, wybrałem moje ulubione relikwie związane z zabójstwem Lincolna – z mojej kolekcji i innych – które najlepiej ożywiają to, co Walt Whitman nazwał „nastrojową, płaczliwą nocą”.”
Ford’s Theatre Playbill
Rano w piątek, 14 kwietnia 1865 roku, Mary Lincoln powiadomiła Ford’s Theatre, że ona i prezydent wezmą udział w wieczornym przedstawieniu Naszego amerykańskiego kuzyna. To ucieszyło Laurę Keene. Spektakl był „benefisem” dla aktorki, która miała mieć udział w zyskach, które przypuszczalnie rosły w miarę jak rozchodziły się wieści o planach pierwszej pary. Kilka przecznic dalej, na D Street w pobliżu Siódmej, H. Polkinhorn & Son wydrukował playbill – coś, co można było rozdawać tego dnia na ulicy, aby podbić sprzedaż biletów. Ale wydarzenia tej nocy nadały temu zwykłemu kawałkowi teatralnej efemerydy niezrównane znaczenie: Zamraża migawkę „przed”.
Dla mnie, playbill wyczarowuje początkowe sceny z jednej z najszczęśliwszych nocy Lincolna: prezydencki powóz przybywający na Dziesiątą Ulicę, a wewnątrz teatru dźwięk wiwatów, „Hail to the Chief”, śmiech i syczące światła gazowe. Rozbrzmiewa również niesamowitą grozą, symbolizując nie tylko śmierć Lincolna, ale również koniec Ford’s Theatre, który będzie pogrążony w mroku przez ponad sto lat. Lincoln uwielbiał teatr, a także przychodzenie do Ford’s. Ilekroć wychodzę z domu, aby tam pojechać, gdzie często bywam na przedstawieniach i innych imprezach, zawsze zerkam na playbill wiszący w moim przedpokoju. Przypomina mi to, że Ford’s to nie tylko miejsce śmierci. Lincoln też się tam śmiał.
Kapelusz i płaszcz Lincolna
Nic z garderoby prezydenta nie symbolizuje jego tożsamości bardziej niż jego kapelusz. Lincoln przyjął go jako swój znak firmowy jeszcze w Illinois, gdy był prawnikiem, na długo przed przybyciem do Waszyngtonu. Wybierał niezwykle wysokie kapelusze, aby przyciągać uwagę i podkreślać swój wzrost. Przy wzroście 6 stóp i 4 centymetrów Lincoln górował już nad większością swoich rówieśników; jego kapelusz sprawiał, że wyglądał jak siedmiostopowy olbrzym. Taki kapelusz miał na sobie 14 kwietnia i zdjął go, gdy stanął w loży prezydenckiej w Ford’s i ukłonił się, aby podziękować rozradowanej publiczności swoich współobywateli.
Kolorem charakterystycznym Lincolna była czerń i przez cały okres swojej prezydentury nosił białą koszulę, czarne spodnie i długi do uda surdut. A tej nocy, kiedy udał się do Ford’s Theatre, miał na sobie zrobiony na zamówienie czarny wełniany płaszcz Brooks Brothers, wykończony przy kołnierzu, klapach i mankietach rypsową lamówką. Na czarnej, jedwabnej, pikowanej podszewce wyszyty był zarys wielkiego amerykańskiego orła, tarcza z gwiazdami i paskami oraz motto „Jeden kraj, jedno przeznaczenie”. Jakże to stosowne, że kiedy Lincoln został zamordowany, jego ciało było owinięte w szatę z napisami, za które oddał życie.
Obserwacja kostiumu Laury Keene
Po tym jak Booth uciekł z Ford’s, Laura Keene zbiegła ze sceny do loży prezydenckiej, gdzie odkryła, że dr Charles Leale położył Lincolna na podłodze. Uklękła obok nieprzytomnego, umierającego prezydenta i przytuliła jego głowę do swoich kolan. Krew i substancja mózgowa wyciekły z rany po kuli na jej jedwabny kostium, plamiąc jego odświętny czerwony, żółty, zielony i niebieski kwiatowy wzór. Jak wiktoriańska panna młoda, która z miłością przechowuje swoją suknię ślubną, Keene pielęgnowała swój strój z tej strasznej nocy. Wkrótce jednak stała się ona obiektem chorobliwej ciekawości – obcy ludzie próbowali wycinać z niej skrawki jako makabryczne pamiątki – i w końcu oddała nawiedzoną relikwię pod opiekę rodziny. Suknia zniknęła dawno temu, ale cudem ocalało pięć skrawków. Od ponad stu lat są one legendarne wśród kolekcjonerów. Miejsce pobytu tego egzemplarza było nieznane, dopóki nie wypłynął na powierzchnię pod koniec lat 90-tych, a ja go nie nabyłem. Ten egzemplarz, zgodnie z załączonym listem proweniencyjnym od wnuka Keene’a, został podarowany wieloletniemu przyjacielowi rodziny. Gejowski wzór kwiatowy pozostaje prawie tak jasny jak w dniu, w którym suknia została uszyta ponad 150 lat temu w Chicago przez krawcową Jamie Bullock. Ale czerwone plamy krwi wyblakły dawno temu do bladego rdzawo-brązowego koloru.
Kiedy pracowałem nad Obławą, nigdy nie spuszczałem tego paska z oka, kiedy pisałem scenę opisującą, co się stało w loży prezydenckiej po strzelaninie. Wpatrując się w tę relikwię krwi, widziałem to wszystko, a akapity pisały się same.
Łóżko śmierci Lincolna
O godzinie 7:22 i 10 sekund rano 15 kwietnia, po całonocnym czuwaniu, Abraham Lincoln zmarł w tylnym pokoju w Petersen House na łóżku, które było zbyt małe dla jego ramy. Lekarze musieli położyć go ukośnie na materacu. Żołnierze owinęli jego nagie ciało w amerykańską flagę i włożyli do zwykłej sosnowej skrzyni – prostokątnej skrzyni wojskowej. Lincoln, były rozdzielacz szyn, nie miałby nic przeciwko tak prostej trumnie. Po zabraniu go do Białego Domu, na łóżku w pensjonacie leżały prześcieradła, poduszki, ręczniki i kołdra, wciąż mokre od krwi prezydenta. Dwaj pensjonariusze Petersen House, bracia Henry i Julius Ulke, z których jeden był fotografem, a drugi artystą, ustawili aparat na statywie i przy porannym słońcu zalewającym korytarz od drzwi wejściowych aż do małego tylnego pokoju, sfotografowali tę scenę.
Lock of Lincoln’s Hair
W ciągu godziny po zamachu Mary Lincoln wezwała Mary Jane Welles do Petersen House. Mary Jane, żona sekretarza marynarki wojennej Gideona Wellesa, była jedną z niewielu przyjaciółek Mary w Waszyngtonie. Połączył je wspólny smutek: W 1862 roku Mary Jane pomagała opiekować się 11-letnim Williem Lincolnem, dopóki nie zmarł na tyfus plamisty; w następnym roku Wellesowie stracili 3-letniego syna na dyfteryt. Rankiem 15 kwietnia sala śmierci Lincolna opróżniła się z żałobników (w tym Gideona Wellesa), z wyjątkiem jednego: Sekretarza Wojny Edwina M. Stantona, którego Lincoln nazywał swoim „Marsem, Bogiem Wojny”. Stanton był imperialnym i budzącym powszechny strach sekretarzem gabinetu, ale kochał prezydenta i zabójstwo było dla niego głęboką osobistą tragedią. Sam na sam ze swoim poległym szefem, Stanton obciął obfity pukiel włosów prezydenta i zapieczętował go w zwykłej białej kopercie. Wiedział, kto zasługuje na tę pamiątkę. Po podpisaniu koperty swoim nazwiskiem, zaadresował ją „Dla pani Welles”. Kiedy otrzymała ją później tego samego dnia, napisała na kopercie ołówkiem swoją małą, staranną ręką: „Pukiel włosów Pana Lincolna 15 kwietnia 1865, M.J.W.”
Zamontowała pukiel w owalnej złotej ramce, wraz z suszonymi kwiatami, które zebrała z trumny Lincolna podczas pogrzebu w Białym Domu 19 kwietnia. Karta zabezpieczająca relikwie w miejscu za szklaną osłoną została wykaligrafowana, aby zaświadczyć, że są one „Poświęcone Pamięci Abrahama Lincolna, 16-go Prezydenta Stanów Zjednoczonych”. To nie jest jedyny ocalały pukiel włosów Lincolna. Mary Lincoln twierdziła, że jest jeden, podobnie jak kilku lekarzy obecnych w domu Petersenów lub przy jego autopsji. Inne zostały skradzione z głowy Lincolna i można się zastanawiać, jak udało mu się dotrzeć do grobu z jakimikolwiek włosami. Ale pukiel Stanton/Welles, z jego niezrównanym pochodzeniem i przeplatającymi się opowieściami o miłości i stracie, jest być może najbardziej sugestywny ze wszystkich.
$100,000 Reward Poster
Dzisiaj jest to najbardziej znany plakat nagrody w historii Ameryki. W 1865 roku był symbolem upadającej, coraz bardziej zdesperowanej obławy. A kiedy miałem 19 lat, był to mój pierwszy ważny nabytek. Pragnąłem jednego z tych plakatów od 10 roku życia, a kiedy byłem studentem drugiego roku na Uniwersytecie w Chicago, zauważyłem go w katalogu sprzedawcy książek i natychmiast zamówiłem. Kupiłem plakat zamiast używanego samochodu.
Booth zastrzelił Lincolna na oczach 1500 świadków, uciekł z Ford’s Theatre, pogalopował na koniu i zniknął w nieznane. Niepowodzenie kilku tysięcy prześladowców w wytropieniu zabójcy Lincolna stało się kłopotliwe dla rządu. 20 kwietnia, sześć dni po zamachu, sekretarz wojny Stanton ogłosił nagrodę w wysokości 100 000 dolarów za schwytanie Bootha i jego dwóch domniemanych wspólników. Była to oszałamiająca suma – przeciętny robotnik zarabiał około 1 dolara dziennie – a Departament Wojny wydrukował szerokie ulotki, aby ją nagłośnić. Każdy grosz z krwawych pieniędzy został zapłacony, podzielony między kilkudziesięciu prześladowców, którym najbardziej przypisuje się schwytanie lub śmierć Johna Wilkesa Bootha i jego wspólników.
Zniekształcona fotografia
W dzień po zabójstwie, technicy z laboratorium fotograficznego Surgeon General skopiowali popularne zdjęcie Bootha i wydrukowali wiele egzemplarzy do dystrybucji wśród prześladowców zabójcy. Ten egzemplarz został wydany Williamowi Benderowi Wilsonowi, operatorowi telegrafu w Departamencie Wojny, który był w terenie podczas obławy. Na odwrocie karty Wilson zapisał jej pochodzenie: „To zdjęcie J. Wilkesa Bootha otrzymałem z Departamentu Wojny w Waszyngtonie, kiedy Booth był jeszcze zbiegiem. Wm. B. Wilson.” Dowiedziawszy się o śmierci Bootha, Wilson wyraził swoją pogardę dla mordercy, zniekształcając jego wizerunek odręcznym napisem: „…za sprawę, o której mówił, że jest sprawiedliwa. Nie! Tchórzliwe morderstwo bardziej mu odpowiadało. I to jest rycerstwo, prawda? Jak żmija żył, jak pies umarł i jak pies został pochowany. 'Zabójca.’ 'Booth przeklęty.'” Niewiele innych relikwii tak dobrze zachowuje namiętności rozpętane w kwietniu 1865 roku.
The Bullet That Killed Lincoln
Booth wystrzelił ołowianą kulę w głowę Lincolna. Kula weszła poniżej lewego ucha prezydenta, przebiła się ukośnie przez jego mózg i zatrzymała się za prawym okiem. Lincoln nigdy nie odzyskał przytomności. Nie była potrzebna autopsja, aby ustalić przyczynę śmierci, ale byłoby nieprzyzwoite pochować prezydenta Stanów Zjednoczonych z kulą w mózgu. Trzeba było ją wykopać. Edward Curtis, asystent chirurga podczas autopsji, tak opisał tę ohydną pracę: „Przystąpiłem do otwarcia głowy i usunięcia mózgu aż do śladu po kuli. Nie znalazłszy jej łatwo, przystąpiliśmy do usunięcia całego mózgu, gdy, gdy podnosiłem ten ostatni z jamy czaszki, nagle kula wypadła mi przez palce i spadła, przerywając swym łoskotem uroczystą ciszę pokoju, do pustej miski, która stała poniżej. Tam leżała na białej porcelanie, mała czarna masa, nie większa niż koniec mojego palca – tępa, nieruchoma i nieszkodliwa, a jednak będąca przyczyną tak potężnych zmian w historii świata, o jakich być może nigdy się nie dowiemy.” Ilekroć odwiedzam tę kulę w Narodowym Muzeum Zdrowia i Medycyny w Silver Spring w stanie Maryland, słyszę jej echo w umywalce.
Arsenał Bootha
Deringer Bootha to tylko jedna z kilku broni, które nabył w marcu 1865 roku w celu porwania prezydenta i wkrótce wykorzystał w swojej intrydze zabicia Lincolna. Booth miał dwa rewolwery Colta i karabinek powtarzalny Spencera z nim, kiedy został zabity. Wcześniej wydał rewolwer i nóż George’owi Atzerodtowi, który miał zamordować wiceprezydenta Andrew Johnsona. (Atzerodt upił się i uciekł, wyrzucając nóż na ulicę i sprzedając pistolet w sklepie w Georgetown). Booth pożyczył nóż i rewolwer Whitneya Lewisowi Powellowi, który podjął krwawą, ale nieudaną próbę zabicia sekretarza stanu Williama Sewarda. (Powell rozbił pistolet na czaszce jednego z synów Sewarda i użył noża, by zadźgać Sewarda niemal na śmierć, wraz z kilkoma innymi członkami jego rodziny). Wraz ze swoim Deringerem, Booth wniósł do Teatru Forda nóż obozowy Rio Grande, którego użył do dźgnięcia gościa Lincolna, majora Henry’ego Rathbone’a w loży teatralnej, i który, po tym jak wyskoczył na scenę, rzucił ponad swoją głową, aby wszyscy widzowie mogli go zobaczyć, krzycząc „Sic semper tyrannis” („Tak zawsze tyranom”). Publiczność była zbyt daleko, by odczytać dewizy wyryte kwasem na pokrytym krwią ostrzu: „Land of the Free/Home of the Brave”; „Liberty/Independence”. Jakże dziwne, że zarówno prezydent, jak i jego zabójca wyznawali te uczucia.
„Dziennik Bootha”
Wbrew powszechnemu przekonaniu, Booth nigdy nie prowadził „dziennika” z zabójstwa Lincolna. Podczas obławy nosił mały oprawiony kalendarz kieszonkowy na rok 1864, który zawierał kilka pustych stron, i na tych kartkach napisał kilka notorycznych wpisów. Czytać je dzisiaj to zetknąć się z umysłem zabójcy w całej jego pasji, próżności i ułudzie: „Nasz kraj zawdzięcza mu wszystkie swoje kłopoty, a Bóg po prostu uczynił mnie narzędziem jego kary”; „Po tym, jak polowano na mnie jak na psa przez bagna, lasy, a ostatniej nocy ścigały mnie łodzie z bronią, aż zostałem zmuszony do powrotu przemoczony, zziębnięty i wygłodzony, z ręką każdego człowieka skierowaną przeciwko mnie, jestem tutaj w rozpaczy”; „Jestem opuszczony, ciąży na mnie przekleństwo Kaina”; „Błogosławię cały świat. Nigdy nikogo nie nienawidziłem ani nie skrzywdziłem. To ostatnie nie było złem, chyba że Bóg tak uzna.” Notatnik przenosi czytelników z powrotem do kryjówek Bootha. Łatwo jest usłyszeć jego ołówek szorujący o papier, gdy notuje swoje ostatnie myśli. Można sobie wyobrazić żołnierzy plądrujących go z jego ciała i przeglądających jego strony w świetle ognia płonącej stodoły z tytoniem, lub Sekretarza Wojny Stantona przeglądającego go w poszukiwaniu wskazówek dotyczących zamachu po tym, jak został przywieziony do Waszyngtonu.
Ogłoszenie śmierci Bootha
Po śmierci Bootha, o wschodzie słońca 26 kwietnia, płk Everton Conger, jeden z przywódców patrolu, który go wytropił, pospieszył z powrotem do Waszyngtonu, by złożyć raport swojemu przełożonemu, detektywowi Lafayette’owi Bakerowi. Razem, około godziny 17:30, udali się do domu Edwina Stantona, aby przekazać mu nowinę. „Mamy Bootha”, powiedział mu Baker. Wyczerpany sekretarz wojny nie miał energii na górnolotny język czy historyczne przemówienia. Oświadczenie, które sporządził, a które telegrafista Departamentu Wojny przekazał całemu narodowi, zawierało właśnie tę wiadomość, na którą Ameryka czekała 12 dni. Szeroka strona powtórzyła raport:
BOOTH, THE ASSASSIN, SHOT
War Department, Washington. 27 kwietnia, 9:20 rano
Maj. General Dix, New-York:
Booth został przepędzony z bagien w hrabstwie St. Mary’s, Maryland,
przez siły płk. Barkera, i schronił się w stodole na farmie Garretta, niedaleko Port Royal. Stodoła została ostrzelana, a Booth został zastrzelony i zabity. Jego towarzysz, Harrold, został schwytany. Harrold i ciało Bootha znajdują się teraz tutaj.
E.M. Stanton, Sekretarz Wojny.
Kiedy unikalny przykład tego broadside’u, dotychczas nieznany, wypłynął bez echa dekadę temu na małej regionalnej aukcji, dodałem go do moich archiwów. Publikuję go tutaj po raz pierwszy.
Bęben żałobny
Ostatnia podróż Abrahama Lincolna rozpoczęła się, gdy żołnierze umieścili jego zwłoki w specjalnym pociągu, który w ciągu 13 dni przejechał 1600 mil z Waszyngtonu do Springfield w stanie Illinois. Milion Amerykanów oglądało jego zwłoki w wielkich miastach Północy, a siedem milionów ludzi obserwowało przejazd jego pociągu pogrzebowego. Za każdym razem, gdy ciało Lincolna było wyprowadzane z pociągu na widok publiczny, do procesji dołączały jednostki wojskowe, a żołnierze maszerowali przy dźwiękach zmasowanych bębnów. W Springfield zwłoki były wystawione na widok publiczny przez 24 godziny w otwartej trumnie w Domu Stanowym, gdzie Lincoln był ustawodawcą i wygłosił słynną mowę „House Divided” z 1858 roku. A o 11:30 rano 4 maja 1865 roku, bębny po raz ostatni wybiły rytm dla Ojca Abrahama, gdy kondukt pogrzebowy opuścił State House i minął stary dom Lincolna przy ulicach Eighth i Jackson w drodze na cmentarz Oak Ridge.
Jeden z tych bębnów – dawno zaginiony relikt noszący patynę kurzu i zaniedbania – został niedawno odkryty w Illinois. Nie różni się on niczym od tysięcy wojskowych bębnów kompanijnych produkowanych w czasie wojny secesyjnej do użytku przez nastoletnich chłopców-bębniarzy w stuosobowej kompanii piechoty. Ma korpus z nielakierowanego drewna tulipanowca lub jesionu, główki z cielęcej skóry, malowane dębowe obręcze, konopne sznury i skórzane ściągacze do regulacji napięcia główek i jasności dźwięku. Ten został wykonany w Granville, Massachusetts, przez Noble & Cooley, firmę założoną w 1854 roku i działającą do dziś. Jego dębowe obręcze zostały poobijane od niezliczonych uderzeń pałek – więcej niż na jakimkolwiek innym bębnie z czasów wojny secesyjnej, jaki kiedykolwiek widziałem – i żadne znaki nie wskazują, dla jakiego regimentu lub kompanii grał bębniarz. Ale z dolnej obręczy zwisa resztka czarnej żałobnej wstążki – kilka centymetrów od zwoju, który musiał być kiedyś przewiązany bębnem. A na górnej główce, napisana atramentem, znajduje się niezwykła historia: „Ten bęben był grany na pogrzebie Lincolna w Springfield Ill.” W dniu, w którym go nabyłem, trzymałem w rękach parę pałeczek perkusyjnych z czasów wojny secesyjnej i – uważając, aby nie uszkodzić delikatnej główki z cielęcej skóry – wystukałem słabo stłumiony dźwięk marsza pogrzebowego.
Uwaga redaktora: Ta historia początkowo mówiła, że Booth wystrzelił jednouncjową ołowianą kulę w głowę Lincolna. Podczas gdy tablica pod Deringerem Bootha w Muzeum Ford’s Theatre podaje wagę kuli jako „prawie uncję”, Narodowe Muzeum Zdrowia i Medycyny, gdzie kula jest wystawiona dzisiaj, mówi, że nie ma zapisu jej wagi i nie można jej teraz zważyć, ponieważ została zamontowana na stałe. Kule w latach 60. XIX wieku nie były jednolite. Ekspert od broni palnej w Narodowym Muzeum Historii Ameryki mówi, że 0,32 uncji jest w granicach rozsądku.